Test wzmacniacza zintegrowanego Gryphon Audio Diablo 333 w Pursuit Perfect System

Recenzja referencyjnego wzmacniacza zintegrowanego Gryphon Audio Diablo 333
Autor i źródło recenzji: Terry Ellis, pursuitperfectsystem.com, grudzień 2024 r.
Oryginał recenzji możesz przeczytać TUTAJ.
Wyobraziłem sobie sytuację, w jakiej znajduje się producent HiFi z najwyższej półki, Gryphon Audio. Firma ta stworzyła uznany wzmacniacz zintegrowany, który przez wielu uważany jest za najlepszy w swojej klasie na świecie. Pomimo jego wyjątkowo wysokiej ceny, sprzedano ich ogromną ilość. Powstaje więc pytanie: dlaczego mieliby zdecydować się na stworzenie nowego modelu, który miałby go zastąpić? Jak można jeszcze ulepszyć coś, co już jest tak bliskie ideału?
To właśnie te pytania towarzyszyły mi przez cały czas, gdy zastanawiałem się nad Gryphonem Diablo 333. Recenzowanie tego wzmacniacza nie było łatwym zadaniem.
Gryphon – co to takiego?
Jeśli dopiero zaczynasz poznawać świat Gryphon Audio, muszę Cię uprzedzić: to HiFi na absolutnie szalonym poziomie. Szalone rozmiary, szalona moc, naprawdę szalona waga i, co równie istotne, szalone ceny. Ale muszę dodać coś jeszcze: Gryphon tworzy produkty HiFi, które zostają z Tobą na długo – nie tylko w pamięci, ale też w sercu. Wiem, że wyrażenie „wchodzą pod skórę” brzmi nieco prowokacyjnie, ale dokładnie o to mi chodzi.
To sprzęt o tak charakterystycznej budowie i brzmieniu, że ktoś może śmiało powiedzieć: „Jestem audiofilem Gryphona i inne marki mnie nie interesują”. Dlaczego? Bo każdy produkt Gryphona oferuje coś wyjątkowego, coś, co sprawia, że wyróżnia się na tle konkurencji. Znam ludzi, którzy z dumą nazywają się „audiofilami Gryphona” – i trudno się im dziwić.
Ale gdybyś zapytał mnie, jak opisać „domowe brzmienie” Gryphona, musiałbym przyznać, że miałbym z tym trudność. Dlaczego? Bo moim zdaniem Gryphon nie ogranicza się do jednego, zdefiniowanego brzmienia – ich urządzenia potrafią brzmieć na różne sposoby. Nie twierdzę, że jestem ekspertem, ale z tego, co słyszałem, niektóre wzmacniacze Gryphona cechuje szybkie, czyste i naprawdę autorytatywne brzmienie – takie, które można opisać jako „grrrrr”. Tak właśnie odebrałem Essence Pre Power, który miałem okazję recenzować na początku roku, zwłaszcza gdy pracował w trybie czystej klasy A.
Z kolei inne modele, jak Diablo 120 czy mój wymarzony wzmacniacz mocy Antileon Evo, oferują coś zupełnie innego: gęsty, ciepły, niemal soczysty dźwięk, który w wyjątkowy sposób oddaje wokale. To właśnie ta różnorodność sprawia, że Gryphon potrafi przyciągnąć tak wielu oddanych fanów – każdy znajdzie w ich brzmieniu coś, co go poruszy.
Więc gdzie w tym zakresie brzmienia plasuje się Diablo 333 i jak wypada w porównaniu do Diablo 300, wzmacniacza zintegrowanego, który zastępuje, wzmacniacza, który był „najlepszym wzmacniaczem zintegrowanym”, o którym wspomniałem w akapicie wprowadzającym.
Jest ogromny. Naprawdę OGROMNY.
Diablo 333 to wzmacniacz zintegrowany za 24 500 funtów, ważący ponad 50 kilogramów. Pozwólcie, że powiem to wprost: myślicie, że jesteście silni, dopóki nie spróbujecie go podnieść. To ciężar na miarę młota Thora – wydaje się, że da radę, ale w rzeczywistości ani drgnie. Musisz być godzien.
Rzut oka do środka wyjaśnia częściowo, skąd ta waga. Diablo 333 to prawdziwa konstrukcja dual mono, z szalonymi rozwiązaniami technicznymi. Ogromne kondensatory, podwójne transformatory toroidalne Holmgrena o monofonicznej budowie, grube miedziane ścieżki na płytkach drukowanych o najwyższej specyfikacji i dziesięć tranzystorów wyjściowych na kanał – to wszystko składa się na szaleństwo inżynierskie na najwyższym poziomie.
Co więcej, Gryphonowi udało się unowocześnić wzornictwo przemysłowe, nadając Diablo 333 elegancki, lecz wciąż imponujący wygląd. Radiatory? Są ogromne i równie szalone, jak cała reszta konstrukcji. Ale uwierzcie mi – trudno ich nie kochać. Ten wzmacniacz to nie tylko sprzęt HiFi, to prawdziwa manifestacja siły i finezji w jednym urządzeniu.
Model Diablo 333 jest zauważalnie większy od swojego poprzednika, Diablo 300, i znacznie cięższy. Jego rozmiary i masa sprawiają, że wygląda raczej jak high-endowy wzmacniacz z wyższej półki niż bezpośredni następca. Oferowana przez niego moc również robi wrażenie: 2 x 333 W przy 8 omach, 666 W przy 4 omach i aż 1100 W przy 2 omach – to zakres, który wręcz definiuje pojęcie „imponującej skali mocy”.
Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to przesadą, w rzeczywistości tak nie jest. Głośność pozostaje taka sama jak w przypadku innych wzmacniaczy, ale założenie Gryphona było inne: dostarczyć moc i zastosować tak ogromną liczbę komponentów, aby żaden z nich nigdy nie pracował na granicy swoich możliwości. Taka filozofia nie tylko znacząco wydłuża żywotność urządzenia, ale też pozytywnie wpływa na jakość dźwięku.
Dzięki temu Diablo 333 jest również niezwykle wszechstronny i poradzi sobie nawet z najbardziej wymagającymi obciążeniami głośnikowymi. To wzmacniacz, który nie tylko brzmi potężnie, ale także zapewnia niespotykaną stabilność i kontrolę – niezależnie od sytuacji.
Jednak to wszystko nadal nie odpowiada na pytanie: jaki to Gryphon, jeśli chodzi o dźwięk? Na szczęście istnieją dwie wskazówki, które mogą rzucić na to światło.
Pierwszą jest estetyka frontu oraz ekran, oba wyraźnie inspirowane flagowymi produktami Gryphona, takimi jak wzmacniacz Apex – kwintesencja szaleństwa, które jednak wszyscy uwielbiają – oraz przedwzmacniacz Commander. Taki projekt wizualny zdaje się sugerować, że Diablo 333 aspiruje do tej samej ligi pod względem jakości i prestiżu.
Drugą wskazówkę znajdziemy w środku. Diablo 333 zapożycza pewne technologie z modelu Apex, kosztującego 100 000 funtów, w tym te same tranzystory wyjściowe. To ogromny krok naprzód w stosunku do Diablo 300 i, co ważne, komponenty te zdają się odgrywać kluczową rolę w definiowaniu charakteru brzmienia 333. Ale pozwólcie, że na moment wstrzymam się z dalszym rozwinięciem tej myśli.
Z tyłu – doskonałość w detalach
Jedną z rzeczy, które zawsze podziwiałem w wzmacniaczach Gryphona, jest ich doskonale przemyślany układ połączeń na tylnej ścianie. Wszystko jest rozplanowane z taką precyzją, że nawet osoby z obsesyjną dbałością o porządek nie znajdą tu niczego, co mogłoby wywołać ich niepokój. W przypadku Diablo 333 tył prezentuje się jeszcze bardziej elegancko niż u modelu 300 – być może odrobinę bardziej nowocześnie.
Jednak w porównaniu z poprzednikiem jest też nieco bardziej zatłoczony. Wynika to z faktu, że teraz dostępne są dwie zatoki umożliwiające instalację zarówno przetwornika cyfrowo-analogowego, jak i modułu przedwzmacniacza gramofonowego. Owszem, w Diablo 300 również można było zainstalować oba, ale 333 wprowadza tu większą elegancję i funkcjonalność.
Na moją prośbę model, który testowałem, wyposażono w przedwzmacniacz gramofonowy. Jak wyjaśnił mi Rune Skov z Gryphona, jest on wyjątkowy – zaprojektowany jako swego rodzaju miniaturowa wersja Legato Legacy, słynnego przedwzmacniacza gramofonowego Gryphona, który kosztuje aż 15 tysięcy funtów. W typowy dla tej marki sposób, przedwzmacniacz w Diablo 333 jest w pełni zbalansowany i dual mono, co czyni go imponującym osiągnięciem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jest to moduł wbudowany we wzmacniacz zintegrowany. To nie tylko funkcjonalność, ale także technologia najwyższej klasy, dostosowana do potrzeb najbardziej wymagających melomanów.
Gramofon wyposażono wyłącznie w zbalansowane wejście, co wydaje się logicznym rozwiązaniem, choć wymagało ode mnie zakupu nowego kabla do ramienia. Dostępne przełączniki DIP umożliwiają wybór obciążenia wkładki w zakresie od 20 do 1600 omów, oferując aż 15 różnych ustawień. To imponująca elastyczność, która z pewnością zadowoli nawet najbardziej wymagających użytkowników. W menu Diablo 333 można łatwo przełączać się między ustawieniami dla wkładek MM i MC. Dla MM wartości ustawiono na 42 dB wzmocnienia przy impedancji 47 kΩ i pojemności 220 pF, natomiast dla MC wzmocnienie wynosi 64 dB, co według mnie stanowi znakomity kompromis, doskonale sprawdzający się w praktyce.
Nie można jednak pominąć faktu, że przedwzmacniacz gramofonowy w modelu 333 nie należy do tanich – kosztuje aż 5000 funtów. Tak wysoka cena sprawiła, że moje oczekiwania wobec jego możliwości były równie wysokie. Mimo tych technicznych aspektów, najważniejsze pytanie wciąż pozostaje: jak brzmi Diablo 333? Po wielokrotnych testach i porównaniach z Diablo 300 mogę teraz stwierdzić, że 333 wnosi do oferty Gryphona zupełnie nowe brzmienie.
Wielkie porównanie
Może „nowe” to niewłaściwe słowo, ale można by się spodziewać, że Diablo 333 zabrzmi po prostu lepiej od 300, który zastępuje – jak to zwykle bywa. Jednak rzeczywistość jest inna. To, co Gryphon zrobił z 333, to sprawienie, że ten wzmacniacz oferuje „więcej muzyki” niż 300, co może brzmieć absurdalnie, ale spróbuję to wyjaśnić.
Diablo 300 to niesamowity wzmacniacz, który oferuje dużą skalę dźwięku, z wyraźnie zarysowanymi obrazami muzycznymi na bardzo przejrzystej scenie dźwiękowej. Wokale są czyste, brzmią z rozmachem, podobnie jak bas, a dźwięk jest pełen energii i życia. Muzyka jest zawsze oddzielona i uporządkowana, a Ty możesz skupić się na dowolnym elemencie, ponieważ wszystko w muzyce jest wyraźnie przedstawione, jakbyś słyszał każdego muzyka wykonującego swoje zadanie wyjątkowo dobrze. Diablo 333 bierze ten obraz muzyczny i wzmacnia go, tworząc znacznie większe pole dźwiękowe, czy też scenę dźwiękową, która wydaje się zawierać znacznie więcej informacji harmonicznych wokół głównych elementów muzycznych. Dzięki temu poszczególne części muzyki lepiej łączą się ze sobą, tworząc większą, bardziej rozwiniętą muzycznie ogólną scenę dźwiękową i pole dźwiękowe. W ten sposób muzyka przestaje koncentrować się na pojedynczych elementach, a staje się bardziej zintegrowaną całością. Dla mnie jest to bardziej podobne do wzmacniaczy lampowych, gdzie muzyka nasycona jest wieloma harmonicznymi, podczas gdy w przypadku wzmacniaczy tranzystorowych często tego brakuje. To zatem ogromna różnica między 300 a 333.
To jednak nie jedyna znacząca zmiana. Już na pierwszy rzut ucha można zauważyć, że 333 brzmi nieco łagodniej, oferując zauważalnie większe poczucie łatwości w średnich i wysokich tonach. W porównaniu do 300, muzyka zdaje się mniej „krzyczeć” do słuchacza. Diablo 333 wprowadza odrobinę słodyczy do dźwięku, choć słowo „słodycz” należy traktować z pewnym dystansem – w końcu to wciąż Gryphon. Gryphony z natury charakteryzują się bardziej surowym, energetycznym brzmieniem i ta cecha pozostaje niezmienna, zwłaszcza że konstrukcja 333 opiera się na zerowym globalnym ujemnym sprzężeniu zwrotnym.
Różnica, jaką słyszę między 300 a 333, to połączenie czystszego, bardziej liniowego brzmienia 333, w którym mniej elementów „wyróżnia się” na pierwszy plan, oraz dodatkowych harmonicznych, które sprawiają, że muzyka jest bardziej spójna i nasycona. W efekcie dźwięk nabiera przyjemniejszego, bardziej stonowanego charakteru, delikatnie łagodząc krawędzie w sposób niezwykle satysfakcjonujący.
Mimo to, Diablo 333 pozostaje prawdziwym potworem. Nadal brzmi niesamowicie dynamicznie, lecz jednocześnie bardziej kontrolowanie – jakby ten potwór panował nad swoimi emocjami, a co ważniejsze, nad zachowaniem głośników. Tego rodzaju różnicę zwykle kojarzy się z przejściem ze wzmacniacza zintegrowanego na zestaw składający się z przedwzmacniacza i monobloków, a właśnie takiej jakości zmiany doświadczyłem między Diablo 300 a 333.
Czy głośniki mają znaczenie?
Diablo 333 wydaje się wzmacniaczem o większej przejrzystości, ujawniającym więcej możliwości kolumn, zarówno ich zalet, jak i ewentualnych słabości. Odnoszę wrażenie, że 333 ma mniej własnego charakteru brzmieniowego w porównaniu do Diablo 300, który, moim zdaniem, oferuje wyraźnie zarysowaną sygnaturę dźwiękową. Ta cecha bywa wyczuwalna w połączeniu z głośnikami, a niekiedy taki duet potrafi stworzyć naprawdę wyjątkowe brzmienie. Chcąc to sprawdzić, porównałem oba wzmacniacze z trzema zupełnie różnymi zestawami kolumn. To była ogromna ilość pracy – dosłownie.
Pierwszymi kolumnami były Estelon AURA, a w połączeniu z modelem 333 brzmiały bardziej przyjemnie. Wokale nabrały większej gładkości, bas stał się głębszy i pełniejszy, a scena dźwiękowa ujawniła wyraźniejszy wgląd w trójwymiarowość i precyzję obrazowania charakterystyczną dla AURA. Uważam, że 333 okazał się lepszym partnerem dla tych kolumn, ponieważ Diablo 300, choć świetny, nie wydawał się idealnym wzmacniaczem dla nich – AURA wymagają od wzmacniacza większego nasycenia barwą tonalną.
Kolumny AURA są również niezwykle wymagające, z impedancją spadającą do 2 omów i niżej. Testy w tak trudnych warunkach pokazały mi, że model 333 radzi sobie z tym obciążeniem lepiej – przynajmniej tak to odebrałem. Dodatkowo mogę śmiało powiedzieć, że 333 jest w stanie zaoferować nieskazitelną czystość brzmienia, precyzyjnie budując holograficzne obrazy muzyczne w pełni trójwymiarowej scenie dźwiękowej, i to w sposób, który przewyższa wszystkie wzmacniacze, jakie miałem okazję testować do tej pory.
Następnie przyszła kolej na moje kolumny SVS Ultra Evolution Titan, a ten test wypadł zupełnie inaczej. Tutaj model 333 nie okazał się lepszym wzmacniaczem – Diablo 300 brzmiał po prostu lepiej. Powód? 333 uwydatnił zarówno mocne strony Titana, jak i ich istotne ograniczenia. Titan ma charakterystycznie spokojne, niemalże staromodne brzmienie w średnich tonach, z wyraźnym podkreśleniem na dużym basie.
W przypadku 333, detale wokalne nie były tak wyraźne, ponieważ obfity bas Titanów brzmiał zbyt masywnie, zagęszczając brzmienie i tłumiąc klarowność. Wydaje się, że 333 napędzał Titan zbyt skutecznie, co brzmi paradoksalnie, ale tak to odebrałem. Z kolei Diablo 300, dzięki swoim zaletom – większemu skupieniu na obrazach muzycznych i lepszej separacji poszczególnych elementów dźwiękowych – znakomicie równoważył ograniczenia Titan. Charakterystyczne dla 300 bardziej wyeksponowane i żywe średnie oraz wysokie tony idealnie współgrały z tymi kolumnami.
Można powiedzieć, że mocne strony jednego komponentu równoważyły słabości drugiego, tworząc doskonałą synergię. To była konfiguracja, która po prostu świetnie się sprawdzała i zapewniała wyjątkową przyjemność ze słuchania.
Ten test miał szczególne znaczenie, ponieważ uświadomił mi, że w pewnych sytuacjach, zwłaszcza w połączeniu z określonymi głośnikami, można nadal preferować Diablo 300 zamiast 333. To kolejny dowód na to, jak bardzo te dwa wzmacniacze różnią się od siebie. Myślę jednak, że takie przypadki będą raczej sporadyczne, co potwierdził następny test z innymi kolumnami.
Na zakończenie porównałem oba wzmacniacze z kolumnami Audio Solutions Figaro M2, które również cechuje gładki i spokojny charakter dźwięku – doskonale współgrający z Diablo 300. Brzmienie Figaro z 300-tką bardzo mi się podobało, wręcz byłem nim zachwycony. Jednak przez cały czas słuchania miałem wrażenie, że 333 mogłyby wynieść te znakomite kolumny na jeszcze wyższy poziom. Oczywiście, dopóki tego nie sprawdziłem, była to jedynie hipoteza.
Postanowiłem więc przetestować Diablo 333 z Figaro M2, a pięć godzin później wciąż byłem pochłonięty słuchaniem różnorodnej muzyki – od strumieniowanych utworów, przez mnóstwo płyt CD odtwarzanych na Cyrusie CD40, po liczne winyle grane na gramofonie Origin Live Calypso z wkładką Sumiko Starling. Była to sesja odsłuchowa, podczas której 333 zrobiły na mnie największe wrażenie. Dźwięk, jaki uzyskiwałem w swoim pokoju, przypominał mi ten, który miałem okazję usłyszeć wcześniej w tym roku, gdy testowałem 333 w połączeniu z kolumnami German Physiks Borderland MK IV. To doświadczenie uświadomiło mi, że był to prawdopodobnie najlepszy dźwięk Hi-Fi, jaki kiedykolwiek udało mi się uzyskać w moim pokoju odsłuchowym.
To, co mnie szczególnie zaskoczyło, to fakt, że Audio Solutions Figaro M2 to kolumny kosztujące około 11 000 funtów, a mimo to udało mi się uzyskać dźwięk zbliżony do tego, jaki osiągnąłem wcześniej z kolumnami za 30 000 funtów, przy jednoczesnym wyeksponowaniu kilku dodatkowych, wyjątkowych cech. To naprawdę ogromne osiągnięcie. Uwielbiam brzmienie Figaro – to kolumny, które potrafią zachwycić, gdy współpracują z najwyższej klasy wzmacniaczem, takim jak Diablo 333.
Gryphon wydobył z Figaro wszystko to, co najlepsze, prezentując oszałamiający wokal o pięknej, bogatej fakturze. Brzmienie było gładkie i pełne, z naturalną barwą, ale jednocześnie dynamiczne i żywe. Towarzyszyła temu ogromna scena dźwiękowa wypełniona potężnym, lecz kontrolowanym basem, który nie przytłaczał drobnych szczegółów. Bas Figaro zyskał głębię i masywność, doskonale współgrając z precyzyjnym charakterem 333. Jednocześnie pozostał zwarty i doskonale wypełniał przestrzeń, stanowiąc solidny fundament dla całej muzyki. Niewiele wzmacniaczy radzi sobie z basem tak dobrze jak Diablo 333 – nawet potężny 300 nie dorównuje mu w tej dziedzinie.
Bas generowany przez Diablo 333 jest po prostu zdumiewający – ogromny, śmiały, pełny i zarazem niezwykle przyjemny. Potrafi błyskawicznie zmieniać wysokość dźwięku, zachowując przy tym zwinność i szczegółowość. Może zaskoczyć subtelnym, niemal „skubiącym” dotknięciem, a zaraz potem uderzyć z niesamowitą mocą, co Audio Solutions Figaro M2 odzwierciedlają w znakomity sposób.
Mam poczucie, że 333 wyciągnął z Figaro pełnię ich możliwości, eksponując ich potencjał w sposób, który rzadko kiedy udaje się osiągnąć. Jednocześnie wzmacniacz dawał wyraźnie do zrozumienia, że ma jeszcze sporo rezerw, by sprostać wyzwaniom jeszcze większych, bardziej wymagających kolumn. Diablo 333 nie tylko kontroluje brzmienie z niezwykłą precyzją, ale także wydobywa z głośników to, co w nich najlepsze, podnosząc ich możliwości na zupełnie nowy poziom.
Czy płyty winylowe brzmią dobrze?
Zdecydowanie tak! Muszę wspomnieć o jakości dźwięku wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego, choć nie uważam się za największego eksperta w tej dziedzinie. Jednak już pierwsze opuszczenie igły na płytę przyniosło mi bardzo miłe zaskoczenie. Dźwięk był żywy, dynamiczny i optymistyczny, niezależnie od tego, jakiego rodzaju muzyki słuchałem.
Przetestowałem różnorodne gatunki, od nowoczesnej elektroniki po audiofilskie tłoczenia, takie jak Dire Straits wydane przez MoFi. Nie pominąłem również mniej doskonałych płyt, które kupiłem okazyjnie na eBayu, jak największe przeboje UB40. Ku mojemu zaskoczeniu, ich jakość również nie odbiegała od reszty – każda z płyt oferowała wciągające, żywe brzmienie z wyraźnym i dobrze kontrolowanym basem.
Co ważne, nie musiałem podkręcać głośności, by osiągnąć poziom porównywalny z moją cyfrową konfiguracją. Wzmocnienie MC przedwzmacniacza gramofonowego wydawało się doskonale dobrane, co przyczyniło się do spójnego i przyjemnego doświadczenia odsłuchowego, niezależnie od jakości materiału źródłowego.
Jak można było się spodziewać, między utworami słychać było subtelny szum płyty, ale gdy tylko zaczynała grać muzyka, ten szum zanikał. Podobało mi się, że nie rozpraszał mnie żaden drobny hałas, co w pełni potwierdza jakość zestawu gramofonowego Origin Live. Jest to bardzo dobrze zbalansowana konfiguracja, a dzięki Gryphonowi – zarówno jako gramofonowi, jak i wzmacniaczowi – mogłem cieszyć się pełnią muzyki i docenić to, co czyni słuchanie winylu wyjątkowym doświadczeniem.
Oczywiście, niektórzy nadal będą preferować zewnętrzne gramofony, zamiast tych wbudowanych w 333. Jednak jeśli stawiasz na wygodę, możesz mieć pewność, że osiągniesz świetny rezultat. W takim przypadku 333 zapewnia naprawdę wysoką jakość odsłuchu, który nie ustępuje klasycznym rozwiązaniom, oferując komfort i doskonałą jakość dźwięku w jednym.
Wady - duże, czy małe?
Myślę, że Diablo 333 ma trzy bardzo wyraźne wady, które mogą być postrzegane jako duże lub małe, w zależności od kontekstu. Po pierwsze, jest to wzmacniacz wyjątkowo duży i ciężki, jak na sprzęt zintegrowany, więc nie zmieści się w przeciętnym meblu pod telewizor. Po drugie, urządzenie nagrzewa się dość mocno, zwłaszcza jeśli podkręcisz głośność lub w gorące letnie dni – to zauważalne, choć zależne od warunków. Ostatnią kwestią jest cena, ponieważ 333 jest bardzo drogi, nawet jak na standardy high-end HiFi. To sprawia, że jest to sprzęt niezwykle ekskluzywny i niestety nie dla każdego, w tym również dla mnie.
Jednak można na to spojrzeć z innej perspektywy: jeśli zakupisz go na przykład w wieku 50 lat, to może on dostarczać radości przez całe życie, aż do ostatniego dnia. W takim przypadku, w długim okresie, można by mówić o świetnym stosunku jakości do ceny, ale niestety nie jest to urządzenie dostępne dla wszystkich.
Przemyślenia końcowe
Diablo 333 to niesamowity wzmacniacz zintegrowany, ale to oczywiste, ponieważ jest to produkt Gryphona, który ma również wyjątkowo wysoką cenę. Dla mnie najważniejsze jest to, że to „nowy” dźwięk Gryphona – próba połączenia dwóch różnych brzmień tej marki, o których wspomniałem na początku recenzji. Łączy w sobie moc, autorytet i kontrolę, które są charakterystyczne dla Gryphona, ale z pełnią, gładkością i wdzięczną łatwością, co sprawia, że dźwięk jest bardziej muzykalny i przyjemniejszy, niż można by się spodziewać po tej marce.
Otrzymujemy również znacznie więcej muzyki, więcej harmonicznych – elementów, które tak uwielbiamy w bardzo dobrym sprzęcie lampowym. Oczywiście, to nie jest to samo, ale Diablo 333 jest dużym, potężnym wzmacniaczem z prawdziwą siłą półprzewodnikową i jest absolutnie wspaniały w tym, co robi.
Myślę, że Diablo 333 jest na tyle wyjątkowy, że jeśli 300 nie pasował do twoich kolumn, 333 może całkowicie zmienić twoje spojrzenie na wzmacniacze Gryphona. Jest mi smutno, że 300 odchodzi na emeryturę – to wciąż fantastyczny wzmacniacz i żałuję, że nie może być kontynuowany jako mniejszy brat 333, tak jak 120 był dla 300. Tylko Gryphon wie, jakie koszty wiążą się z realizacją czegoś takiego.
333 zdecydowanie góruje w kluczowych i specyficznych obszarach dźwiękowych, a do tego wygląda po prostu fantastycznie.
Gdybym dziś miał pieniądze, 333 zostałby u mnie, niezależnie od tego, jak bardzo bolą mnie plecy od przenoszenia go w celu ukończenia tej recenzji. To nie była łatwa recenzja, a po zakończeniu tej pracy zabranie go stąd staje się jeszcze trudniejsze.



