Test wolnostojących zestawów głośnikowych Wilson Audio WATT/Puppy w Tracking Angle

Recenzja wolnostojących zestawów głośnikowych Wilson Audio WATT/Puppy
Autor i źródło recenzji: Michael Fremer, Tracking Angle, lipiec 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
„Tych kolumn używam, gdy chcę dokładnie usłyszeć, co udało mi się nagrać” — powiedział mi Roy Halee, stojąc przed parą oryginalnych Wilson WATT (Wilson Audio Tiny Tots). „A na tamtych słucham dla czystej przyjemności” — dodał, wskazując na monumentalne Infinity IRS, dominujące w jego przestronnej sali odsłuchowej w Connecticut z wysokim sklepieniem.
Był początek 1987 roku, a Halee wciąż delektował się sukcesem Graceland. W kwietniu tego samego roku album zdobył nagrodę Grammy za „Album Roku”. Rok wcześniej nieżyjący już Dave Wilson stworzył autonomiczny zestaw WATT — kolumny zaprojektowane do monitorowania jego własnych, legendarnych nagrań, które obecnie znów dostępne są na winylu, SACD i taśmie Ultratape R2R dzięki Acoustic Sounds.
Moduł niskotonowy Puppy został wprowadzony na rynek w 1989 roku, jak podaje strona internetowa Wilson Audio. Przez następne czterdzieści lat firma opracowywała i produkowała kolejne generacje zestawu WATT/Puppy. Ostatnią przed jubileuszową edycją 50th Anniversary była wersja WATT/Puppy 8, której produkcję zakończono w 2011 roku.
Dla oddanych fanów marki Wilson nowa kolumna może jawić się jako spóźniona kontynuacja modelu WATT/Puppy 9. W rzeczywistości jednak — w przeciwieństwie do ośmiu poprzednich wersji — jubileuszowa edycja 50th Anniversary to zupełnie nowa konstrukcja, a nie jedynie ewolucyjna aktualizacja poprzednich modeli. Mimo to, wizualnie mocno nawiązuje do klasycznego projektu.
Wygląd tej kolumny jest na tyle ikoniczny, że niemal nie trzeba przypominać: to dwudrożna „górna sekcja” (WATT), której często kopiowany, ścięty kształt piramidy powstał pierwotnie jako szkic narysowany przez Dave’a Wilsona na plażowym piasku. Umieszczono ją na obudowie basowej z dwoma wooferami. Wraz z przeniesieniem zwrotnicy do sekcji niskotonowej, WATT przestał być — i nadal nie jest — samodzielnym głośnikiem.
Model WATT/Puppy w cenie 39 500 dolarów plasuje się w ofercie Wilson Audio pomiędzy najtańszą kolumną podłogową — Sabrina X (21 500 USD), a droższą Sasha V (52 000 USD). Porównanie Sasha V i WATT/Puppy przywołało w mojej głowie starą reklamę koncentratu pomidorowego Contadina: „Kto zmieścił osiem pysznych pomidorów w tak małej puszce?” Bo właśnie to zrobił Wilson — w bardziej kompaktowej, znacznie lżejszej, ale wciąż niesamowicie solidnej i perfekcyjnie wykonanej obudowie WATT/Puppy umieszczono te same przetworniki, które znajdziemy w większej, cięższej i droższej Sasha V. Dlaczego? O tym za chwilę.
Sasha V ma 114,5 cm wysokości, 36,8 cm szerokości i 60,8 cm głębokości, waży 111 kg. Dla porównania, WATT/Puppy mierzy 105 cm wysokości, 30,5 cm szerokości i 47,5 cm głębokości, przy masie 72,5 kg. Różnicę w wadze widać wyraźnie w liczbach, ale rzeczywisty odbiór gabarytów najlepiej oddaje kontakt wzrokowy — WATT/Puppy sprawia wrażenie znacznie bardziej kompaktowego, niż sugerują same wymiary.
Obie kolumny wyposażono w te same przetworniki: parę 8-calowych wooferów o długim skoku membrany, wykonanych z kompozytu celulozowego opracowanego wspólnie ze ScanSpeak; 7-calowy, papierowo-celulozowy przetwornik średniotonowy QuadraMag z magnesami AINiCo (aluminium, nikiel, kobalt), pierwotnie zaprojektowany dla flagowego modelu Chronosonic XVX (stosowany także w Alexx V i Alexia V); oraz jednocalową kopułkę wysokotonową Convergent Synergy Carbon Tweeter z jedwabiu, z autorskim układem tylnej komory tłumiącej falę wsteczną, wykonaną z włókna węglowego — rozwiązaniem stworzonym pierwotnie dla Alexx V, a zastosowanym również w Alexia V.
Jak sugeruje nazwa, przetwornik średniotonowy QuadraMag wykorzystuje cztery duże magnesy Alnico, co przekłada się na wyjątkowo szerokie pasmo przenoszenia — niemal pełnozakresowe — przy jednocześnie minimalnych zniekształceniach.
Woofery mają wylot bas-refleksu o średnicy 3 cali i głębokości 6 cali, umieszczony z tyłu obudowy tuż pod parą wojskowej klasy rezystorów Vishay, zamontowanych na radiatorach, które chronią przetworniki. System zabezpieczeń nie wpływa negatywnie na jakość dźwięku.
Wąska szczelina umieszczona w górnej części tylnego panelu sekcji średnio- i wysokotonowej pełni funkcję otworu wentylacyjnego — wyjaśnił Daryl Wilson. Uwalnia ona ciśnienie i nadaje obudowie charakterystykę rezonansową (Q), która plasuje jej strojenie pomiędzy układem zamkniętym a klasycznym bas-refleksem. Otwór odprowadza niższe częstotliwości, nie wpływając praktycznie wcale na pasmo średnie ani wysokie.
Zarówno Sasha V, jak i WATT/Puppy Anniversary Edition korzystają z trzech rodzajów kompozytowych materiałów obudowy, oznaczonych przez Wilsona literami: X (zewnętrzne ścianki i wewnętrzne wzmocnienia konstrukcji), S (sprzęgnięcie przetwornika średniotonowego z przednią ścianką modułu WATT) oraz V (górna powierzchnia sekcji basowej, pełniąca też funkcję tłumiącą). Materiały te różnią się gęstością, sztywnością oraz zdolnością do samodzielnego tłumienia drgań.
Utwardzane stalowe kolce, współpracujące z masywną płytą metalową przykręconą do górnej powierzchni sekcji basowej wykonanej z materiału V, skutecznie izolują i odsprzęgają wrażliwy na energię wibracyjną moduł średnio-wysokotonowy.
Zastosowanie opisanych materiałów oraz sposób ich integracji w konstrukcji mają na celu stworzenie możliwie najcichszej mechanicznie obudowy, przy jednoczesnym skutecznym odizolowaniu obu sekcji zestawu. Wilson podkreśla, że materiał V — opracowany pierwotnie dla modelu XVX — umożliwił zastosowanie tak potężnych przetworników w mniejszych obudowach, bez kompromisów w zakresie szumów i rezonansów.
Zastosowany tu układ kolca i „schodkowego” ustawienia — uproszczona wersja rozwiązania znanego z większych, droższych modeli Wilson Audio — pozwala na precyzyjne ustawienie modułu średnio-wysokotonowego względem pozycji odsłuchowej, z uwzględnieniem odległości słuchacza oraz wysokości uszu względem podłogi. Prawidłowa kalibracja przekłada się na poprawę sceny dźwiękowej, precyzji obrazowania i spójności barwowej, poprzez dokładną rekombinację w punkcie odsłuchu częstotliwości rozdzielonych wcześniej przez zwrotnicę i przypisanych do konkretnych przetworników.
W 2018 roku Wilson Audio wykupiło i przeniosło do własnej siedziby firmę Reliable Capacitor Company (znaną też jako „REL Caps”) i od tego czasu samodzielnie produkuje kondensatory AudioCapX-WA, a także nową, miedzianą wersję zastosowaną po raz pierwszy w modelu Sasha V. Udoskonalono ją poprzez zastosowanie końcówek z natryskiwanej miedzi oraz pozłacanych wyprowadzeń, co — jak zapewnia producent — gwarantuje wyjątkową rozdzielczość najsubtelniejszych detali w zakresie wysokich tonów.
Te najwyższej klasy kondensatory oraz inne elementy zwrotnicy o audiofilskiej jakości stosowane są w obu kolumnach, przy czym układy są do siebie zbliżone, ale nie identyczne.
Zwrotnica głośnikowa została zalana żywicą (uszczelniona), aby wyeliminować wibracje, które mogą powodować mikrofonowanie kondensatorów. Miałem okazję na własne oczy przekonać się, z jaką dbałością o szczegóły powstają kolumny Wilson – elementy te są lepiej widoczne na zewnątrz, ale równie imponujące rzeczy dzieją się wewnątrz. W trakcie wizyty w fabryce – materiał wideo z tej wycieczki zamieszczono poniżej – mogłem zaobserwować niemal obsesyjne podejście do jakości wykonania. Czas i precyzja, jakie wkłada się w układanie przewodów sygnałowych, robią równie duże wrażenie jak proces budowy samych obudów.
Na stronie internetowej Wilson Audio można przeczytać, że najnowszy model kolumn mógłby być tym, co Dave Wilson zaprojektowałby jako oryginalne WATT/Puppy, gdyby w tamtym czasie dysponował dzisiejszymi materiałami i możliwościami technologicznymi firmy. Niestety, Dave nie dożył premiery finalnej wersji opracowywanego przez pół dekady, zachwycającego barwą i fakturą dźwięku 7-calowego przetwornika średniotonowego, który zadebiutował w modelu Chronosonic XVX, a następnie trafił do wielu innych konstrukcji marki. Posłuchanie dobrze nagranego kobiecego wokalu odtwarzanego przez ten przetwornik zapiera dech w piersiach.
Z obudowy modułu niskotonowego, w jej górnej części, wyprowadzone są dwie pary przewodów doprowadzających sygnał do sekcji średniotonowej i wysokotonowej. Jedna para zaprojektowanych przez Wilsona, złoconych zacisków głośnikowych akceptuje wtyki bananowe, widełki oraz przewód goły.
Do wyboru jest pięć standardowych lakierów w wykończeniu samochodowym, siedemnaście kolorów specjalnych dostępnych za dopłatą, a także jedenaście dodatkowych wykończeń z serii „Premium Pearl”. Nie ma wątpliwości, że Wilson potrafi dobrać kolor pasujący do Twojego Ferrari, Maserati czy nawet SAAB-a.
Efektywność na poziomie 89 dB oznacza, że kolumny powinny współpracować z szeroką gamą wzmacniaczy. Jednak minimalna impedancja wynosząca 2,87 oma przy 86 Hz sugeruje, że najlepsze rezultaty mogą dać tranzystorowe wzmacniacze o wysokim prądzie wyjściowym. Mimo to kusiło mnie, by podłączyć hybrydowy wzmacniacz lampowy Music Reference RM-200 MKII, oferujący około 100 W mocy z czterech lamp 6550 – szczególnie że producent zaleca minimalnie 25 W. Cóż mogłem stracić? Zacząłem jednak od monobloków darTZeel NHB-468.
Ustawienie
Dostarczone przez autoryzowanego dealera ustawienie kolumn to standardowy element zakupu zestawu Wilson Audio. W przypadku egzemplarzy recenzenckich instalacją zwykle zajmuje się producent – tak też było tym razem. Do mojego domu przyjechali Bill Peugh, który na co dzień szkoli instalatorów dealerskich, oraz Tyler Hall, odpowiedzialny zazwyczaj za działania marketingowe. Ich zadaniem było rozpakowanie kolumn i przeprowadzenie instalacji.
W ciągu 26 lat mieszkania w tym domu recenzowałem i posiadałem co najmniej pół tuzina modeli Wilson Audio. Większość kolumn – niezależnie od producenta – kończy ostatecznie ustawiona w podobnym obszarze pomieszczenia, najczęściej w pobliżu narożników. Dlatego wstępne ustawienie WATT/Puppy (postanowiłem, że liczba mnoga od „Puppy” to tutaj „Puppys”, a nie „Puppies”) nie zajęło wiele czasu. Jednak jeśli zajrzysz do instrukcji obsługi, przekonasz się, że proces ustawienia jest równie precyzyjny i drobiazgowy jak sama konstrukcja kolumn.
Po ustawieniu rozpoczęto dokładną kalibrację – delikatne korekty kąta ustawienia względem słuchacza i nachylenia modułu średnio-wysokotonowego przed ostatecznym zamocowaniem na kolcach (z użyciem kolców i stopek diodowych Wilsona) przyniosły niewielkie, ale wyraźne korzyści: poprawę odpowiedzi basu, lepsze odwzorowanie barwy instrumentów oraz większą precyzję obrazowania przestrzennego. Niewielkie zmiany potrafią prowadzić do dużych efektów brzmieniowych. Jedną z takich drobnych zmian, które zawsze stosuję, jest zdjęcie maskownic – zostawiam głośniki „otwarte”.
Wrażenia odsłuchowe
Zdumiewająca jest spójność brzmieniowa aktualnej linii kolumn Wilson Audio. Daryl Wilson zdołał nie tylko udoskonalić dźwięk we wszystkich przedziałach cenowych, ale także zapewnić klientom – niezależnie od modelu – bardzo zbliżone doświadczenia soniczne. Różnice wynikają głównie z zakresu rozciągnięcia basu, możliwości generowania wysokich poziomów głośności, dynamiki makro oraz kreacji przestrzeni. Ostateczny wybór konkretnego modelu zależy więc od wielkości pomieszczenia i osobistych preferencji słuchacza.
Oczywiście, jeśli brzmienie modelu XVX nie przypadnie Ci do gustu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie polubisz również brzmienia WATT/Puppy, Alexx V ani żadnej innej konstrukcji tej marki. Sam jestem właścicielem modelu XVX (dziękuję Ci, Q). Jestem w pełni usatysfakcjonowany każdym aspektem muzyki, jaką odtwarzają w moim pokoju. To potężne kolumny, ustawione blisko narożników przedniej ściany. Słucham z bliskiej odległości, a mimo to kolumny znikają całkowicie z pola percepcji.
Wracając do modelu XVX – scena dźwiękowa, jaką potrafią wygenerować te kolumny, jest ogromna, gdy nagranie dawało taką możliwość. Można poczuć się jak w klubie, na stadionie, czy w dowolnym innym miejscu – niekiedy z dodatkowymi efektami przestrzennymi, które rzucają obrazy dźwiękowe daleko na boki, a czasem nawet za słuchacza. Ściany, sufit i podłoga dosłownie znikają. Gdy wszystko jest dopracowane, wysokość źródeł pozornych jest idealnie zgodna z rzeczywistością – mimo że patrząc przed siebie widzę przestrzeń pomiędzy górną krawędzią dużej obudowy woofera a dolnym przetwornikiem średniotonowym (jednym z dwóch QuadraMagów), a nad tym wszystkim wznosi się zespół przetworników, który nigdy nie brzmi jak zbiór osobnych źródeł dźwięku
Obrazowanie dźwiękowe jest tak precyzyjne i „realistyczne” (w odróżnieniu od przesadnie wyostrzonego), jak tylko można sobie tego życzyć. Mniej doświadczeni słuchacze często wskazują na podwójny zestaw paneli akustycznych Stillpoints Aperture II, ustawiony na półce między kolumnami, pytając: „To jest kanał centralny?”. Oczywiście wszyscy znamy pojęcie „kanału centralnego pozornego”, ale XVX generuje coś więcej niż tylko iluzję – raczej solidny, fizycznie obecny kanał centralny, jakiego nie doświadczyłem z żadnym innym zestawem głośnikowym. Momentami odnosi się wrażenie, że za kolumnami naprawdę grają muzycy – jakby za chwilę któryś z nich miał się wyłonić z głębi sceny. Fakt, że ta iluzja wciąż mnie zaskakuje po ponad czterech latach od instalacji – czasem wywołując wręcz wyrzut adrenaliny – mówi wiele o możliwościach przestrzennych tych kolumn.
Słyszę was: „Przyszedłem tu poczytać o WATT/Puppys, na które mnie stać, a nie o tych potworach, na które nie mogę sobie pozwolić”.
Model XVX w moim niezbyt dużym pokoju schodzi z basem poniżej 20 Hz. Parę kolumn dobrano z precyzją do 0,5 dB. Ustawienie w pomieszczeniu nieco podbija zakres średniego basu, ale po drugiej stronie pasma znajduje się dołek akustyczny, który tę tendencję niweluje. Albo, jak to ujął mój były redaktor: „Niskie tony były potężne i głęboko rozciągnięte, ale pozbawione jakiegokolwiek ‘łupnięcia’. Przejrzystość i gładkość wysokich tonów były imponujące, a brzmienie niezwykle swobodne. Sposób kreowania sceny dźwiękowej na moich własnych nagraniach był najlepszy, z jakim się dotąd zetknąłem”.
Dlaczego więc dzielę się z wami wrażeniami odsłuchowymi z modelu XVX? Bo WATT/Puppy oferuje w zasadzie to samo doświadczenie – po prostu w nieco mniejszej skali. I jednocześnie więcej, niż się spodziewałem.
Kto chciałby wyciągać z systemu XVX-y, żeby zainstalować jakiekolwiek mniejsze kolumny? Ale taka była moja rola – pomyślałem, że po prostu wykonam recenzję i jak najszybciej z powrotem zainstaluję XVX-y. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna.
Po krótkim czasie złapałem się na tym, że mówię do siebie (bo nikogo innego nie było w pobliżu): „Gdybym z jakiegoś powodu potrzebował pieniędzy, mógłbym sprzedać XVX-y i bez problemu zadowolić się WATT/Puppys”. Odsłuch był całkowicie satysfakcjonujący – bez żadnych zastrzeżeń. Zupełnie nie tego się spodziewałem!
Dlaczego? Ogólna równowaga tonalna między WATT/Puppys a XVX okazała się praktycznie identyczna – szczególnie w zakresie średnich tonów. Nie było to zaskoczeniem, ponieważ oba modele korzystają z tego samego, niezwykle angażującego przetwornika średniotonowego – choć to, rzecz jasna, nie gwarantuje identycznego brzmienia w tak różnych konstrukcjach.
W modelu XVX zastosowano parę przetworników QuadraMag, które przekazują sygnał do głośnika średniowysokotonowego, a następnie do tweetera. Dzięki temu QuadraMagi mają relatywnie wąski zakres częstotliwości do pokrycia, co ułatwia ich pracę. Inżynierom Wilson Audio udało się natomiast sprawić, że w WATT/Puppy ten sam przetwornik – pojedynczy, a nie w parze – pokrywa znacznie szerszy zakres bez słyszalnych kompromisów sonicznych. Co więcej, w braku osobnego głośnika średniowysokotonowego, tweeter w WATT/Puppy musi schodzić znacznie niżej – tak, by przejąć pasmo obsługiwane w XVX przez dodatkowy przetwornik. (Pomijając już złożoność projektową związaną z integracją czterech przetworników powyżej niskotonowych w modelu XVX – co ten model realizuje znakomicie, między innymi dzięki możliwości fizycznej regulacji ich położenia, której sceptycy często nie doceniają, a która przynosi wymierne efekty.)
WATT/Puppys nie grają tak głośno, nie generują takiego uderzenia dynamicznego w skali makro, nie schodzą tak nisko i nie tworzą tak imponującej sceny dźwiękowej jak XVX – model, który kosztuje niemal dziesięć razy więcej. Każdy aspekt brzmienia jest w pewnym stopniu „mniejszy”, ale to, co istotne, to fakt, że braki są świetnie zrównoważone i – patrząc całościowo – zaskakująco mało znaczące, szczególnie gdy obie kolumny grają w stosunkowo niewielkim pomieszczeniu.
Efektem końcowym jest kolumna, która – zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do współczesnego brzmienia Wilson Audio – po prostu „brzmi właściwie”. Co ważniejsze, słucha się jej z przyjemnością, a jej dźwięk ma wciągającą, „gościnną” jakość. Tego nie mogłem powiedzieć, gdy posiadałem model 8 czy Alexandria X2. Choć były to znakomite konstrukcje, egzotyczny tweeter z odwróconą metalową kopułką zawsze miał swój charakterystyczny „dźwięk”, a niskotonowe przetworniki Focal z materiału o nazwie „W” nie zapewniały takiego rozciągnięcia basu ani takiej dynamiki, jak obecne rozwiązania stosowane przez Wilsona. Nie jest to zarzut wobec Focala, ale stwierdzenie, że w kontekście konstrukcji Wilson Audio, tamte komponenty nie były optymalne.
Wracając do WATT/Puppys: w moim pomieszczeniu grały wystarczająco głośno, schodziły wystarczająco nisko (do 26 Hz), by obsłużyć niemal każdy gatunek muzyki, oferując satysfakcjonująco szeroką, głęboką i całkiem wysoką scenę dźwiękową. Co jednak najważniejsze – przez cały czas były po prostu przyjemne w odsłuchu, bez żadnych rażących słabości. Jedyną drobną uwagą, jaką mógłbym zgłosić, było delikatne podbicie najniższych oktaw, ale możliwe, że to po prostu charakterystyka mojego pomieszczenia.
Po kilku tygodniach spędzonych z elektroniką tranzystorową, zainstalowałem całkowicie lampowy przedwzmacniacz ampsandsound – jego brzmienie wniosło nowy poziom harmonicznej finezji. Następnie zastąpiłem tranzystorowe końcówki darTZeel hybrydowym wzmacniaczem Music Reference MKII, który bez najmniejszego problemu napędzał WATT/Puppys. Wnioski? Kolumny te świetnie współpracują zarówno z konstrukcjami lampowymi, jak i tranzystorowymi – wybór wzmacniacza jest więc szeroki.
Wszystkie uwagi muzyczne zawarte w recenzji wspomnianego przedwzmacniacza odnosiły się do odsłuchu na WATT/Puppys, i – poza jedną uwagą, że scena dźwiękowa w Donovan in Concert (EPIC BN26386), nagranym w Anaheim Convention Center (album zasługuje na porządne wznowienie), nie była aż tak monumentalna jak z XVX – w zasadzie przestałem zauważać, że słucham na innych kolumnach.
O reedycji Take Love Easy (APJ-159) wydanej przez Analogue Productions na labelu Pablo, napisałem, że „głos i gitara były precyzyjnie osadzone w przestrzeni, być może w miksie mono, ale z wyraźnym obrazowaniem w głąb sceny – Ella na pierwszym planie, Joe nieco dalej... duet brzmiał, jakby był obecny w pomieszczeniu”.
Miałem okazję słuchać tych kolumn w różnych warunkach, między innymi podczas wydarzenia z udziałem firmy Gryphon, które odbyło się w kwietniu w salonie Stereo Exchange w Nowym Jorku. Niezależnie od akustyki danego miejsca, prezentacja była imponująca – szczególnie pod względem spójności brzmienia w całym paśmie. Nic nie wybijało się tonalnie, barwa była naturalna, a ewentualne podkolorowania – minimalne lub wręcz nieistniejące. Gdyby ktoś zapytał, gdzie te kolumny plasują się na osi jasne–ciemne lub ciepłe–chłodne, nie sądzę, by ktokolwiek był w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. To, co słyszałem tam, było niezwykle zbliżone do tego, co słyszałem w domowym systemie.
W przeciwieństwie do bardziej złożonych konstrukcji Wilsona, które w dużych pomieszczeniach mogą czasem zabrzmieć mniej przekonująco przy słuchaniu z miejsc znacznie oddalonych od osi, WATT/Puppys w Stereo Exchange grały znakomicie z każdego miejsca. Przesiadałem się kilkukrotnie podczas prezentacji – każde miejsce było „tym dobrym”.
Braki w rozdzielczości i detaliczności?
Czy istnieją kolumny, które oferują jeszcze większą ilość informacji i są może nieco „szybsze”? Tak. Zwolennicy konstrukcji tubowych uznaliby WATT/Puppys – zresztą jak każdą kolumnę z klasycznym małym głośnikiem kopułkowym (niezależnie, czy z tkaniny, metalu czy innego materiału) – za nieco powolne, lekko zamglone, z ograniczoną zdolnością do reprodukcji błyskawicznych, krystalicznie czystych transjentów w zakresie wysokich częstotliwości. Z kolei entuzjaści klasycznych przetworników dynamicznych często uważają tuby za „krzykliwe”, z nadmiernie wyeksponowanym zakresem wyższej średnicy i góry pasma, który wprawdzie oferuje szybkość i detaliczność, ale jednocześnie potrafi się narzucać.
Zwolennicy jedwabnej kopułki Wilsona (a ja się do nich zaliczam) powiedzą, że to realny kompromis, który zapewnia w pełni satysfakcjonującą rozdzielczość, rozciągnięcie pasma oraz odpowiednią szybkość transjentów – wszystko to, co sprawia, że muzyka brzmi żywo i angażująco na najlepszych nagraniach. Jednocześnie jednak, ten tweeter potrafi też nieco „ukryć” niedostatki dużej liczby przeciętnych realizacji. Bo jaki sens ma kolumna, która brzmi ekscytująco i przyjemnie wyłącznie na perfekcyjnych nagraniach?
Wilson przez lata stosował tego typu przetworniki i najlepszym sposobem na ich odsłuch było „słuchać poprzez nie”, a nie samych przetworników – co nie znaczy, że technologia egzotycznych głośników nie poczyniła od tego czasu dużych postępów. Najnowszy tweeter skutecznie odtwarza wysokie częstotliwości każdego gatunku muzycznego, a co ważniejsze – perfekcyjnie integruje się ze średnicą, tworząc wiarygodne barwy instrumentów.
Ścieżka dźwiękowa z Paris, Texas w wykonaniu Ry Coodera, jego album Jazz stylizowany na retro, czy jakakolwiek z płyt Johna Renbourna wydanych przez Transatlantic – odtwarzane przez WATT/Puppy – oferowały brzmienie gitar i perkusji naturalne i przekonujące, pozbawione przesadnej ostrości czy sztucznego podbicia dla efektu „wow”.
Ostatnią płytą, którą przesłuchałem zanim zespół Wilsona powrócił, by ponownie zainstalować XVX-y, był Volume II z serii Mark Levinson Acoustic Recordings (MLAS-2). Ku mojemu zaskoczeniu znalazłem jedyny egzemplarz na Discogs – w Wielkiej Brytanii, za jedyne 12 funtów! To znakomita realizacja – nagranie, mastering (Bob Ludwig) i tłoczenie – a materiał to solowy recital fortepianowy Lois Shapiro, dla mnie wcześniej nieznanej pianistki. Bez wątpienia pozycja demonstracyjna – ale w najbardziej subtelnym sensie tego słowa. W programie: „Valses nobles et sentimentales” Ravela oraz „Sonata nr 49 Es-dur” Haydna.
Notatki do płyty zalecają odsłuch przy poziomie głośności odpowiadającym rzeczywistej przestrzeni, w jakiej wykonywana była muzyka – tylko wtedy można w pełni usłyszeć „powietrze” i akustykę sali koncertowej, w której dokonano nagrania. Wątpię, by ktokolwiek z czytelników tej recenzji nie był pod ogromnym wrażeniem tego, jak WATT/Puppys oddały przestrzenność, barwę i mikrodynamikę tego nagrania. Słuchając – jesteś w sali koncertowej.
Owszem, z XVX-ami jesteś tam jeszcze głębiej, ale jesteś też lżejszy o niemal 300 tysięcy dolarów – a za taką sumę można naprawdę często chodzić na koncerty (choć na występ Horowitza, Cliburna, Rubinsteina czy Polliniego trzeba będzie poczekać w fotelu bardzo długo!). Nie zniechęcam oczywiście nikogo, kto może sobie pozwolić na XVX-y, by wybrał zamiast nich WATT/Puppys – ale ten komentarz stawia ich brzmienie w odpowiedniej perspektywie.
Podsumowanie
Jak WATT/Puppy wypadają w porównaniu z Sasha V? Na to pytanie nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Powiedziałbym, że wybór najlepszego modelu zależy przede wszystkim – jeśli nie wyłącznie – od wielkości pomieszczenia. Większe kolumny prawdopodobnie grają głośniej, oferują silniejsze uderzenie dynamiczne i tworzą bardziej monumentalną scenę dźwiękową, ale nie mogę tego stwierdzić z całą pewnością.
Co mogę powiedzieć na pewno, to że WATT/Puppy robią te wszystkie rzeczy bardzo dobrze. To wyjątkowo przyjemne w odsłuchu kolumny, które – z jednej strony – nie popełniają żadnych słyszalnych błędów, a z drugiej – niemal wszystko robią po prostu doskonale.
W moim pokoju odsłuchowym roztaczały wokół siebie atmosferę prawdziwego zaproszenia do muzyki i choć wiedziałem, czego mi brakowało w porównaniu do XVX-ów, to doszedłem do wniosku, że gdyby zaszła taka potrzeba, codzienne życie z WATT/Puppys nie pozbawiłoby mnie muzycznej satysfakcji, jaką dawały mi większe kolumny. „Czy możesz wreszcie zejść na górę?” – to wiadomość, którą coraz częściej czytałem na ekranie telefonu, wysyłana z piętra.
WATT/Puppys doskonale współpracowały zarówno z tranzystorowymi, jak i lampowymi wzmacniaczami. Pomimo niskiej impedancji minimalnej, nie sprawiły żadnych trudności umiarkowanie mocnemu wzmacniaczowi Music Reference RM-200 MKII.
Dzięki modelowi WATT/Puppy Daryl Wilson niemal dopisał ostatni rozdział historii marki, instalując przetwornik QuadraMag w module WATT oraz doprowadzając „Puppy” i wszystkie związane z nim komponenty do aktualnych, wyjątkowo wysokich standardów wykonania i brzmienia firmy. To bez wątpienia ostatnia wersja kolumny, która zapoczątkowała historię Wilson Audio – a źródło inspiracji dla tego projektu jest oczywiste. Wszyscy zainteresowani mogą czuć się usatysfakcjonowani. Jeśli rozważasz zakup kolumn za około 40 tysięcy dolarów – koniecznie ich posłuchaj.
Właśnie zauważyłem, że Sabrina V, również wyposażona w przetwornik średniotonowy QuadraMag, ma swoją premierę 3 lipca. Można więc śmiało powiedzieć, że ten rozdział został definitywnie domknięty. Ostateczne dzieło Davida Wilsona znalazło się w sercu kolumny, od której wszystko się zaczęło.


