Test ultra hi-endowego systemu muzycznego dCS Varèse w HiFi Clube.net

Recenzja ultra hi-endowego systemu muzycznego dCS Varese
Autor i źródło recenzji: José Victor Henriques, hifi Clube.net, listopad 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
Odwiedziłem salon IMACUSTICA w Porto, aby posłuchać Varèse i wyszedłem stamtąd przekonany, że problemem nie jest już cyfrowe pochodzenie dźwięku, lecz cena, jaką trzeba zapłacić za jego perfekcyjne odtworzenie.
Redakcja Hificlube.net miała niedawno przyjemność gościć w IMACUSTICA w Porto, gdzie zostaliśmy serdecznie przyjęci przez Guilhermino Pereirę i Ricardo Polónię. Gospodarze hojnie podzielili się z nami swoją wiedzą i najnowszymi doświadczeniami.
W głównej sali odsłuchowej czekała na mnie i mojego syna, Pedro Henriquesa, niespodzianka: jeden z tych systemów, które potrafią sprawić, że nawet doświadczony audiofil poczuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami — nowy dCS Varèse, przedwzmacniacz Constellation Virgo III oraz końcówka mocy Centaur II, połączone w pełni okablowaniem Nordost Odin Gold, napędzające parę kolumn Magico S5 w wersji 2024.
Znałem już Varèse z wcześniejszego spotkania — po raz pierwszy zaprezentowano mi go podczas wystawy w Ascot w 2024 roku, a relację z tamtego wydarzenia udostępniłem w formie wideo, do którego wracam w tym miejscu (zob. film z prezentacji na końcu artykułu).
Prawda jest taka, że nigdy wcześniej nie miałem okazji usłyszeć Varèse w akcji. David Steven, dyrektor generalny dCS, którego miałem przyjemność przeprowadzić wywiad dla Hificlube.net w kwietniu tego roku (zob. wywiad również na końcu artykułu), nie zezwala bowiem na demonstracje Varèse podczas wystaw ani publicznych prezentacji. Zamiast tego wymaga, by dystrybutorzy prezentowali urządzenie wyłącznie w warunkach kontrolowanych — bez hałasu i rozpraszających bodźców.
Jak wyjaśnia David Steven — cytując jego słowa w oryginale:
„Dla nas Varèse powstał z myślą o celebracji muzyki, by zbliżyć nas do jej prawdziwego sensu i pomóc nam nawiązać gęębszą więź z artystami oraz tymi, z którymi słuchamy i dzielimy się muzyką. Dla mnie osobiście słuchanie muzyki to przeżycie bardzo intymne i emocjonalne, a Varèse jest jedynie narzędziem do jej przekazu. Uważam jednak, że jego możliwości jako narzędzia są ograniczane w hałaśliwym otoczeniu targów branżowych, które z założenia nie służą odkrywaniu muzyki.”
Minimalistyczna forma, maksymalna cena
System dCS Varèse składa się z pięciu aluminiowych modułów (sześciu, jeśli doliczyć nowy transport CD/SACD), precyzyjnie wyfrezowanych i ułożonych niczym minimalistyczna rzeżba — dzieło sztuki nowoczesnej o odpowiednio ekskluzywnej cenie.
W pełnej konfiguracji system kosztuje ponad pół miliona euro. Sam Varèse — w wersji z modułem Core, dwoma przetwornikami Mono DAC, zegarem Master Clock oraz jednostką sterującą User Interface — to wydatek rzędu 300 tysięcy euro.
W rozmowie z Davidem Stevenem otwarcie poruszam temat „słonia w pokoju” — bo zawsze uważałem, że słuchając Varèse, nie sposób całkowicie oderwać się od jego ceny.
Jednak to, co robi największe wrażenie — zanim jeszcze wybrzmi pierwsza nuta — to nie sama kwota, lecz poczucie obcowania z dziełem inżynierii doprowadzonej do granic możliwości. „Zorganizowany dźwięk” — jak określał to Edgard Varèse, kompozytor, którego nazwisko posłużyło za inspirację do nazwania tego systemu. Historia tej zaskakującej decyzji również pojawia się w wywiadzie.
Cyfrowy ekosystem audio
Varèse to kompletny ekosystem cyfrowego audio, zaprojektowany od podstaw z myślą o optymalizacji każdego etapu toru sygnałowego — od momentu odbioru danych po końcową konwersję D/A.
Architektura systemu jest modułowa i rozdzielona na pięć osobnych obudów: Core, User Interface, Master Clock oraz dwa przetworniki Mono DAC — po jednym na kanał. Core pełni rolę „mózgu” całego systemu: to tam znajdują się układy upsamplingu, główne filtry, a także zaawansowane algorytmy modelowania sygnału i redukcji szumów (noise shaping).
Mono DAC-i odpowiadają wyłącznie za konwersję cyfrowo-analogową, wykorzystując najnowszą generację Ring DAC w konfiguracji różnicowej. Zastosowanie podwójnej liczby źródeł prądowych pozwoliło obniżyć poziom szumu i przesłuchów do wartości niemal akademickich.
Nowe, autorskie łącze ACTUS przesyła pomiędzy modułem Core a przetwornikami zarówno dane audio po modelowaniu, jak i sygnały zegarowe oraz sterujące. Czas synchronizowany jest przez własny system zegarowy z dwoma niezależnymi oscylatorami — dedykowanymi odpowiednio dla wielokrotności 44,1 i 48 kHz — co pozwala ograniczyć jitter do poziomu graniczącego z granicą pomiarową.
Interfejs użytkownika — umieszczony w oddzielnym module z ekranem dotykowym — uzupełniony został przez nową aplikację Mosaic ACTUS. To właśnie ona integruje funkcje strumieniowania (UPnP, Qobuz, TIDAL Connect, Spotify itd.) z precyzyjną kontrolą całego systemu, umożliwiając m.in. wybór filtrów oraz przełączanie między zoptymalizowanymi torami sygnału dla PCM i DSD.
W praktyce Varèse pełni rolę luksusowego cyfrowego huba, który może z powodzeniem stanowić jedyne źródło w referencyjnym systemie audio. Nieprzypadkowo więc gramofon Michell przez cały czas odsłuchu pozostał w zupełnym bezruchu i ciszy.
Któż by nie chciał...
Zanim rozpoczęła się właściwa prezentacja, w tle — przy dyskretnym poziomie głośności — rozbrzmiewała Mariza śpiewająca „Quem Me Dera”. I rzeczywiście — trudno o bardziej trafny utwór: któż z nas nie chciałby mieć w domu tak czystego źródła muzyki? Już w tym momencie uderzyło mnie, jak perfekcyjnie zogniskowany i krystalicznie czysty był wokal Marizy — zawieszony na tle świetlistej ciszy.
I nie mówię tu o typowej „czarnej ciszy”, jak zwykło się to określać. Po raz pierwszy miałem wrażenie, że cisza również ma swoją głębię — że w niej także tli się życie, a wybrzmiewające dźwięki znikają nie tyle gwałtownie, co znikają gdzieś „w nieskończoność”.
Demografia audiofilska
Rozmowa toczyła się płynnie — rozmawialiśmy przed, w trakcie i po każdej odsłuchiwanej ścieże, co nie zdarza się często. Być może dlatego, że — jak trafnie zauważył Ricardo po zakończeniu utworu wybranego do naszego wideo („Manhattan” z koncertowego albumu Live At The Variety Playhouse Sarah Bareilles) — mózg nie musi niczego „obrabiać”, kiedy muzyka płynie z Varèse. Dźwięk jest tak realistyczny, że słuchacz nie musi niczego sobie wyobrażać — muzycy po prostu są „tu i teraz”.
W rozmowach pojawił się również temat demografii audiofilskiej i coraz większych trudności w przyciąganiu młodego pokolenia do tej — nie da się ukryć — w dużej mierze seniorskiej pasji.
Młodzi ludzie dziś znacznie częściej angażują się w gry komputerowe. I jak zauważa Ricardo — z własnego doświadczenia — jedynym skutecznym sposobem na zainteresowanie ich audio hi-endem nie jest puszczanie legendarnych pozycji pokroju Jazz At The Pawnshop czy Cantate Domino, lecz... ścieżki dźwiękowe z gier, jak choćby „Expedition 33”.
Poczułem przypływ młodzieńczej ekscytacji, gdy rozbrzmiał utwór „Lumière” z albumu Clair Obscur, w wykonaniu Lorien Testard i Alice Duport-Percier — której głos działa wręcz hipnotyzująco. Ta ścieżka dźwiękowa zawiera aż 154 kompozycje, tworząc ponad osiem godzin muzyki bez chwili przerwy.
„Lumière” roztacza kontemplacyjną, emocjonalną aurę, doskonale nadającą się nie tylko do oceny transparentności systemu, ale przede wszystkim jego zdolności do przekazywania emocji wykonawcy lub wykreowanej postaci. To właśnie ta intymność i emocjonalna prawda sprawiają, że słuchacz zanurza się w muzyce całkowicie — w niemal mistycznej, wewnętrznej komunii.
Clair Obscur: Expedition 33 to mroczna gra RPG osadzona w świecie fantasy, stworzona przez francuskie studio Sandfall Interactive i wydana przez Kepler Interactive. Premiera odbyła się 24 kwietnia 2025 roku na platformy Windows, PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S.
Świadomy zachwyt
Varèse to nie urządzenie — to metafora. Uosabia rodzaj świadomego zachwytu, który możliwy jest tylko w sztuce, nie w nauce. Symbolizuje ludzką potrzebę przekraczania granic, a zarazem stanowi gest pojednania z „analogowym plemieniem”. Nie dlatego, że cyfrowe pokonało analogowe — ale dlatego, że ten spór przestał mieć znaczenie. Peace, brother!
Varèse to zawieszenie czasu. Gdy ostatnia nuta rozpływa się w ciszy — tej żywej, pulsującej, w której wybrzmienia zdają się trwać wbrew przemijaniu — uświadamiamy sobie, że nie tylko słyszymy lepiej, ale słyszymy głębiej.
Varèse nie zwycięża z „dźwiękiem cyfrowym” — on go przekracza. Zaprasza do intymnej liturgii, w której technologia staje się przezroczysta, a pozostaje jedynie czysta obecność muzyki — ogołoconej, świetlistej, absolutnej. Jeśli w świecie high-end istnieją drzwi prowadzące do sacrum, to noszą one imię Varèse. Szkoda tylko, że dla nas, zwykłych śmiertelników, pozostają one zamknięte — z wyjątkiem tamtego jednego dnia w IMACUSTICA, w Porto.


