Test strumieniowego odtwarzacza plików i przetwornika cyfrowo-analogowego dCS Lina DAC X w Hifi News

Recenzja strumieniowego odtwarzacza plików i przetwornika cyfrowo-analogowego dCS Lina DAC X
Autor i źródło recenzji: Andrew Everard, Hifi News, sierpień 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
W swojej najnowszej odsłonie przetwornik cyfrowo-analogowy dCS Lina DAC X, wyceniony na 13 500 funtów, można by niemal uznać za „konwencjonalny”. Po premierze systemu słuchawkowego Lina [HFN, listopad 2022] oraz potężnego – zarówno pod względem gabarytów, jak i ceny – odtwarzacza Varèse [HFN, luty 2025], wyposażonego m.in. w osobne monofoniczne przetworniki C/A i opcjonalny napęd SACD/CD, model Lina DAC X prezentuje się wręcz niepokojąco zwyczajnie. Zarówno jego wymiary, jak i obecność przedniego pokrętła regulacji głośności przywodzą na myśl wiele urządzeń konkurencji.
Przy gabarytach 444 × 122 mm (szer. × wys.) bez trudu zmieści się w większości standardowych szafek audio, a do wyboru są dwie wersje kolorystyczne – matowe srebro lub czerń – co ułatwia dopasowanie do komponentów innych marek. Wyjścia liniowe – zarówno niesymetryczne RCA, jak i symetryczne XLR – zapewniają dużą elastyczność użytkowania, dodatkowo zwiększaną przez możliwość wyboru jednego z czterech poziomów napięcia wyjściowego: 0,2 V, 0,6 V, 2 V lub 6 V. Ustawienia te są dostępne z poziomu menu konfiguracyjnego DAC-a, aplikacji dCS Mosaic oraz pilota zdalnego sterowania [na zdjęciu, s. 47]. Użytkownik ma również dostęp do rozbudowanego zestawu filtrów cyfrowych – aż sześciu dla sygnałów PCM i pięciu dla DSD [patrz ramka PM-a, s. 45].
DAC do wszystkiego
Lina DAC X może pełnić rolę klasycznego przetwornika podłączonego do tradycyjnego wzmacniacza, pracując przy stałym poziomie wyjściowym, albo – dzięki regulowanemu wyjściu – być bezpośrednio połączony z końcówką mocy lub aktywnymi kolumnami, tworząc system o referencyjnej jakości brzmienia przy minimalnej liczbie komponentów. Ale czym właściwie jest to urządzenie?
Określenie „sieciowy DAC” niemal oddaje jego charakter, choć równie trafne byłoby „odtwarzacz sieciowy/przedwzmacniacz cyfrowy z przetwornikiem C/A”. Sercem urządzenia jest platforma Stream800 firmy StreamUnlimited, która umożliwia odtwarzanie muzyki zarówno z lokalnych zasobów sieciowych, jak i z popularnych serwisów streamingowych, takich jak Qobuz czy Spotify. Na liście obsługiwanych źródeł znajdują się również Tidal oraz radio internetowe. Urządzenie jest w pełni zgodne z platformą Roon (Roon Ready), a jego zestaw wejść cyfrowych obejmuje dwa gniazda koncentryczne (coaxial), jedno optyczne (Toslink) oraz dwa wejścia AES/EBU na złączach XLR, które można zlinkować, by przesyłać sygnał audio o częstotliwości próbkowania do 384 kHz.
Poprzez kabel
Urządzenie wyposażono w port USB-A do podłączenia nośników danych lub zewnętrznych akcesoriów, takich jak napęd CD, oraz w port USB-B do bezpośredniego połączenia z komputerem. Łączność sieciowa realizowana jest wyłącznie przewodowo, za pośrednictwem gniazda Ethernet. Na tylnej ściance znajdują się również dwa porty RJ45 do komunikacji w systemie dCS Power Link oraz wejścia dla zewnętrznego zegara taktującego (word clock).
Wśród nielicznych braków warto odnotować brak łączności Wi-Fi oraz złącza HDMI do przesyłania dźwięku z telewizora. dCS celowo zrezygnowało z tego ostatniego rozwiązania, kierując się filozofią konstrukcyjną opartą na czystości sygnału – tym bardziej że większość telewizorów i dekoderów dysponuje wyjściem optycznym, które z powodzeniem może pełnić tę samą funkcję.
Z zewnątrz Lina DAC X prezentuje się jak typowy produkt dCS: obudowa frezowana z litego aluminium, zaokrąglone narożniki, aksamitna w dotyku powierzchnia oraz czytelny, błyszczący wyświetlacz. Urządzenie jest ręcznie składane w siedzibie firmy w Cambridgeshire i bazuje na dobrze znanych technologiach dCS, z kultową już architekturą Ring DAC na czele. Jak wyjaśnia PM: „Ring DAC firmy dCS łączy czysto monotoniczną konwersję prawdziwego przetwornika jednobitowego z zasadą działania przetwornika typu PWM (bitstream). Autorski kod firmy dCS skraca dane LPCM (i konwertuje sygnał DSD) do krótszych słów bitowych, które są następnie mapowane na 48 identycznych źródeł prądowych tworzących strukturę Ring DAC-a. Ta matryca źródeł prądowych i rezystorów jest dobrze widoczna na naszym zdjęciu wnętrza urządzenia [poniżej], podobnie jak procesor Xilinx, odpowiedzialny za całość obliczeń DSP, zegary oraz zbalansowane stopnie wyjściowe".
Poza tym zasadniczym modułem przetwarzania, Lina DAC X oferuje także upsampling do DXD oraz DSD (w tym DSDx2), obsługując sygnały PCM do 384 kHz/24 bit oraz DSD64/128 – zarówno w trybie natywnym, jak i poprzez DoP. Urządzenie bez problemu odtwarza bezstratne pliki FLAC, AIFF i MQA, jak również nieskompresowane WAV-y...
Oprogramowanie odpowiedzialne za konwersję cyfrowo-analogową oraz upsampling może być w przyszłości aktualizowane – dCS stosowało takie rozwiązania również w poprzednich modelach. To samo dotyczy sekcji streamingu i kontroli. Cała elektronika została rozmieszczona wzdłuż ścianek obudowy oraz na jej górnej i dolnej powierzchni. Taka ekonomiczna organizacja przestrzeni wewnątrz obudowy, wykorzystująca wszystkie trzy wymiary, nosi nazwę „single flex-rigid PCB design” – to podejście dCS zastosowało już wcześniej w produktach serii Lina oraz we flagowym systemie Varèse. Płyty drukowane są tu składane niczym origami, co pozwala z jednej strony skrócić ścieżki sygnałowe, a z drugiej – lepiej izolować poszczególne sekcje układu.
Nowością w modelu Lina DAC X jest oddzielna obudowa dla zasilacza, co pozytywnie wpływa na czystość sygnału, oraz cyfrowa regulacja głośności, realizowana przez procesor Xilinx FPGA – z użyciem nowego, precyzyjnego pokrętła na froncie urządzenia. Zmieniono również sposób obsługi AirPlay: zamiast osobnego układu sprzętowego funkcję tę zrealizowano teraz całkowicie programowo.
W pełnej krasie
Już od pierwszych chwil odsłuchu Lina DAC X imponuje połączeniem energetycznej prezentacji z subtelnością. Choć – co z pewnością jest zgodne z intencją dCS – nie oferuje aż takiej głębi i fizycznej obecności jak kompletny zestaw Varèse, którego mieliśmy okazję słuchać w pomieszczeniu odsłuchowym HFN.
Remiks Stevena Wilsona albumu The Lexicon Of Love zespołu ABC [Neutron/UMC, plik cyfrowy] zabrzmiał lepiej niż kiedykolwiek – „The Look Of Love” był szybki i zwarty, z fenomenalnie prowadzoną linią basu i żywym, ekscytującym wokalem Martina Fry’a. Otwarcie „Poison Arrow” wypadło z kolei mocno i dynamicznie, z dużym ładunkiem emocji.
Ten sam rytm i kontrolę słychać było również przy Let’s Dance Davida Bowiego [Parlophone 7243 521896 01], gdzie charakterystyczne brzmienie Nile’a Rodgersa i Bernarda Edwardsa z Chic ujawniało się już w poszarpanych gitarach otwierających „Modern Love”. DAC świetnie oddał zmiany rejestru wokalnego Bowiego i płynną, niemal hipnotyczną linię basu w tytułowym utworze.
To, co wyróżnia Lina DAC X, to zdolność ujawniania detali, które inne urządzenia często pomijają – i to w sposób, który każe się zastanowić, dlaczego wcześniej pozostały niezauważone. Przykład? Mick Jagger w chórkach do utworu Carly Simon „You're So Vain” z albumu No Secrets z 1972 roku [Elektra 960 684-2]. DAC X natychmiast wydobył jego głos na pierwszy plan – i gdy już się go raz usłyszy, nie sposób go „odzobaczyć”. Według legendy, Jagger wymusił tyle podejść do nagrania, że doprowadził Simon do szewskiej pasji.
Sięgając po kolejny często niedoceniany utwór – „Never Let Her Slip Away” Andrew Golda, z kompilacji Thank You For Being A Friend [Rhino R2 73511] – przekonujemy się, że to, co niektórzy uważają za nieco przesłodzony hit, jest w rzeczywistości misternie skonstruowaną kompozycją. Dźwięk dCS, bogaty, czysty i pełen szczegółów, uwidocznił dopracowaną linię rytmiczną prowadzącą cały utwór, aż do jego naturalnego wygaszenia w końcówce.
Dźwięki ukochane
Dotychczas repertuar był raczej „popowy” – sięgnęliśmy choćby po jubileuszowe, 50-lecie wydanie Honky Château Eltona Johna [Rocket 4596215]. Brzmienie fortepianu? Fenomenalne. Zespół grał z wyjątkową precyzją i skupieniem, a sekcja dęta w utworze „Honky Cat” zabrzmiała bogato i soczyście. Całość była tak angażująca, że bez chwili przerwy przeszliśmy do harmonii wokalnych w „Afternoon Delight” zespołu Starland Vocal Band, z ich debiutanckiego albumu [RCA Victor RS 1074]. Śmiała, niemal bezczelna linia a cappella pod koniec utworu – kiedy została odsłonięta przez Lina DAC X – wywołała prawdziwe ciarki.
Poważniej i ciemniej
Czas na coś poważniejszego – sięgnęliśmy po album Riders On The Storm – The Doors Concerto z 2000 roku, nagrany przez Nigela Kennedy’ego i wokalistę Killing Joke, Jaza Colemana [Decca 467 350-2]. Połączenie skrzypiec Kennedy’ego z pełną orkiestrą w utworze „The End” (trwającym ponad 11 minut, podobnie jak oryginał) zabrzmiało przestrzennie, dziwacznie i złowrogo – choć może nie aż tak brutalnie jak pierwowzór.
Po szybkim przełączeniu na oryginalne nagranie z albumu The Doors z 1967 roku [wydanie na 50-lecie, plik Rhino] DAC Lina X w pełni ukazał zmieniającą się barwę głosu Jima Morrisona – od słabej i żałobnej po dziką i wściekłą. To był ekscytujący odsłuch, nawet jeśli dla wielu z nas „The End” już na zawsze będzie się kojarzyć z dudnieniem łopat śmigłowca nad dżunglą…
Klimaty retro
Powracając do bardziej stonowanych klimatów, Lina DAC X świetnie poradził sobie z bujnymi harmoniami sekcji dętej w utworze Counta Basiego „April In Paris”, z albumu o tym samym tytule z 1957 roku [Verve 0602498840184]. Dźwięk płynął swobodnie, nie tracąc przy tym rytmicznego pulsu aż do legendarnego „One more time” wypowiedzianego przez Basiego. Tak, brzmienie jest bez wątpienia „retro”, ale dzięki najnowszemu DAC-owi dCS nie chodzi tu o techniczne ograniczenia nagrania – liczy się tylko muzyka.
To właśnie ta zdolność do bezpośredniego „porozumienia” z materiałem muzycznym czyni Lina DAC X wyjątkowym – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z rozmachami sekcji dętej, czy z metronomicznym napędem utworu takiego jak „Rooster Was A Witness” zespołu Neil Cowley Trio [The Face Of Mount Molehill; Naim Label CD171]. Miałem okazję słyszeć ten numer na żywo i do dziś pamiętam to potężne, niepowstrzymane brzmienie – dokładnie takie samo wrażenie wywołał DAC X. Cowley mocno uderzał w klawisze, każde uderzenie było precyzyjne i ekspresyjne, a bas Rexe’a Horana i perkusja Evana Jenkinsa tworzyły zwartą, pulsującą całość, nieustannie napędzając utwór.
Brzmienie z charakterem
Ale oczywiście Lina DAC X potrafi też być subtelny i bogaty w niuanse – co doskonale pokazało nagranie Requiem Mozarta w wykonaniu Dunedin Consort pod batutą Johna Butta [w DSD64, Linn Records CKD449]. Od potężnego wstępu po liryzm „Lacrimosa”, DAC ukazał pełnię dynamiki i detaliczności, jakiej tylko można sobie życzyć – pozwalając muzyce narastać z donośnym brzmieniem blach, by zaraz potem opaść w ciche, poruszające fragmenty, a następnie ponownie wybrzmieć pełnią dramatyzmu i żalu. To było emocjonalne przeżycie – muzycznie wciągające i pełne wglądu w strukturę utworu – ale właśnie to Lina DAC X robi najlepiej.
Werdykt
Choć wizualnie Lina DAC X może wydawać się nieco bardziej konwencjonalna niż wcześniejsze konstrukcje dCS, sposób, w jaki przekazuje muzykę, pozostaje absolutnie wyjątkowy. Urządzenie spełnia wszelkie kryteria audiofilskie, jest proste w obsłudze, ale przede wszystkim porusza emocjonalnie – równie mocno, co technicznie zachwyca. Dzięki możliwości aktualizacji oprogramowania, ten „członek rodziny Lina” może śmiało stać się czynnikiem decydującym („X factor”) w wielu systemach klasy referencyjnej.
Jakość dźwięku: 90%


