Test referencyjnego przedwzmacniacza liniowego dual mono z opcjonalnym modułem stumieniowym Dan D'Agostino Relentless Preamplifier w Stereophile

Recenzja referencyjnego przedwzmacniacza liniowego dual mono z opcjonalnym modułem stumieniowym Dan D'Agostino Relentless Preamplifier
Autor i źródło recenzji: Jason Victor Serinus, Stereophile, sierpnień 2024 r.
Oryginał recenzji możesz przeczytać TUTAJ
W "Serinuslandzie" nigdy nie można było liczyć na to, że wszystko pójdzie gładko. Kilka miesięcy temu, z bliżej nieokreślonych przyczyn, mój kondycjoner zasilania Stromtank S 2500 Quantum MK II zaczął wydawać mechaniczne dźwięki – czasami jednostajnie, czasami pulsacyjnie – za każdym razem, gdy uruchamiałem tryb bateryjny. Jednocześnie zasilacz przedwzmacniacza Dan D'Agostino Master Systems Momentum HD zaczął wydawać szum. Mogłem słuchać muzyki mimo tego szumu – nie był zbyt głośny – ale cisza między utworami przepadła bezpowrotnie, a rzadko kiedy szum miał odpowiednią tonację.
Po tym, jak zdalna procedura diagnostyczna i naprawcza Stromtank zawiodła, główny inżynier i założyciel Stromtank, Wolfgang Meletzky, opuścił Berlin, aby udać się na wcześniej zaplanowaną wizytę do siedziby D'Agostino w Arizonie. Przeprowadzone tam testy wykazały, że Stromtank i przedwzmacniacz D'Agostino idealnie do siebie pasują – nie generowały żadnych szumów, buczenia, pulsowania ani innych zakłóceń. Mając podejrzenia, że to przedwzmacniacz może być wadliwy, odesłałem go do centrali D'Agostino na dokładną kontrolę. Tam, współpracując z innym Stromtankiem S 2500 Quantum MK II, przedwzmacniacz działał idealnie, w błogiej ciszy.
W tym momencie obie firmy podjęły niezależne kroki. Stromtank postanowił przesłać mi przedwzmacniacz S-4000 ProPower MK II, abym mógł przetestować go jako źródło zasilania dla całego mojego systemu, w tym wzmacniaczy monofonicznych, i opisać swoje wrażenia na łamach Stereophile. Z kolei D'Agostino wyjaśniło, że ze względu na prace nad następcą przedwzmacniacza Momentum HD – nowym modelem Momentum C2, zaprezentowanym na wystawie High End 2024 w Monachium – nie ma sensu odsyłać mi Momentum HD.
Zamiast tego, prezes D'Agostino, Bill McKiegan, zapytał, czy byłbym zainteresowany napisaniem pierwszej amerykańskiej recenzji ich flagowego, trzyczęściowego, w pełni zbalansowanego przedwzmacniacza D'Agostino Relentless (149 500 dolarów, plus 19 500 dolarów za opcjonalny moduł cyfrowego streamingu), który od momentu wprowadzenia na rynek w 2021 roku doczekał się jedynie jednej recenzji w Europie.
Ja, recenzujący przedwzmacniacz za 150 000 dolarów? To nie była zwykła zabawa w sklep ze słodyczami. To był dzieciak puszczony luzem w ogromnej fabryce cukierków.

Mój poziom glukozy wzrósł. Myśli zaczęły wirować. Jakie nowe korzyści może wnieść ten niewiarygodnie drogi, prawdopodobnie najnowocześniejszy przedwzmacniacz do mojego referencyjnego systemu? Czy obrazy dźwiękowe staną się bardziej namacalne? Czy scena dźwiękowa będzie jeszcze szersza i głębsza, a barwy intensywniejsze? Czy bas – już teraz zachwycający – zyska jeszcze więcej solidności? Czy przedwzmacniacz Relentless przybliży mnie do wrażeń z koncertu na żywo?
A może wszystkie te potencjalne zalety (i wiele innych), o ile zostałyby dostarczone, mogłyby zostać przyćmione przez ukryte dotąd słabości mojego systemu, teraz obnażone przez oszałamiającą rozdzielczość i przejrzystość wartych 149 500 dolarów?
Tak właśnie zaczęła się moja recenzja. Jak to często bywa z nowymi, ekscytującymi komponentami, praca i zabawa rywalizowały o dominację, aż w końcu wszystko zostało precyzyjnie dostrojone. Pojawiła się ulga, która przychodzi wtedy, gdy wiem, że mój system referencyjny oddaje dywidendy dźwiękowe – niezależnie od tego, czy wszystkie, czy tylko część z tego, co oferuje nowy komponent, pozostaje – jak zawsze – niemożliwe do pełnego uchwycenia.
Co można dostać za 149 500 dolarów?
Przedwzmacniacz Relentless oferuje coś więcej niż tylko doskonałą jakość dźwięku – dostarczany jest wraz z wartościami niematerialnymi, które nie są codziennością nawet w świecie high-endowego hi-fi. Chodzi o dobrze zaprojektowaną stronę internetową i czytelną, pełną informacji instrukcję obsługi. To właśnie z tych źródeł dowiedziałem się, że silnie ekranowany zasilacz przedwzmacniacza Relentless znajduje się we własnej, odrębnej obudowie, która powinna być umieszczona między skrzynkami, mieszczącymi dwa kanały audio. Zasilacz ten zawiera „wewnętrzny obwód kondycjonowania linii”, który filtruje zakłócenia RF z sieci elektrycznej oraz kompensuje asymetryczne przebiegi prądu i składową stałą w zasilaniu sieciowym.
Dwa transformatory toroidalne o mocy 150 VA odpowiadają za dostarczanie zasilania – jeden do obwodów analogowych, drugi do obwodów cyfrowych i sterujących. Na stronie internetowej D'Agostino można przeczytać: „Transformatory te zasilają mostek prostowniczy 8A oraz filtr o pojemności 26 400µF”. Firma twierdzi również, że przedwzmacniacz Relentless dysponuje niemal tak dużą mocą zasilania, jak wiele wzmacniaczy mocy.
„Nowatorski” dyskretny, różnicowy stopień wejściowy FET w przedwzmacniaczu Relentless potrafi obsłużyć sygnał wejściowy o napięciu aż 30 V — dla porównania, pełne napięcie wyjściowe zgodne z „czerwoną księgą” CD wynosi jedynie 2 V. Dodatkowo, przedwzmacniacz ten charakteryzuje się imponującą impedancją wejściową, przekraczającą 1 MΩ. D'Agostino chwali się także zastosowaniem „stałego biasu”, który zapewnia stabilną jakość dźwięku, niezależnie od temperatury podzespołów. Co więcej, konstrukcja Relentless oferuje „niemal 30-krotną poprawę liniowości w porównaniu do tradycyjnych rozwiązań”, co można zrozumieć jako znaczne zmniejszenie zniekształceń.
Warto również zwrócić uwagę na zastosowanie czterowarstwowych płytek drukowanych oraz staranną segregację obwodów analogowych, cyfrowych i płaszczyzn uziemienia, a także na hermetycznie zamknięte przekaźniki z pozłacanymi stykami. Cała ścieżka sygnału jest „w pełni komplementarna i zbalansowana od wejścia do wyjścia”. D'Agostino obiecuje także, że pasmo przenoszenia pozostaje płaskie aż do 120 kHz, co czyni przedwzmacniacz gotowym do pracy z materiałem o najwyższej jakości dźwięku.
Relentless to pierwszy przedwzmacniacz D'Agostino wyposażony w opcjonalny moduł DSM (Digital Streaming Module), który pełni funkcję wbudowanego przetwornika cyfrowo-analogowego z możliwością strumieniowego przesyłania dźwięku. Moduł DSM jest opcjonalny i można go dodać w dowolnym momencie. Otrzymałem go dopiero po zakończeniu tej recenzji, więc ocenię go przy innej okazji.
Moduł DSM obsługuje PCM do 32-bit/384 kHz (w tym MQA) oraz DSD do DSD256, przy czym oba formaty są dekodowane natywnie. Urządzenie wspiera strumieniowanie z serwisów Tidal, Qobuz i Spotify, a także jest kompatybilne z Roon Ready. Sterowanie odbywa się za pomocą aplikacji na iOS, chociaż (przynajmniej na razie) brak jest odpowiednika na Androida. DSM wyposażony jest w różnorodne wejścia, w tym koncentryczne i optyczne S/PDIF (TosLink), USB-B, Ethernet oraz Wi-Fi. Po zainstalowaniu modułu DSM w obudowie zasilacza, jego lokalizacja jest celowo oddzielona od niskopoziomowych obwodów przedwzmacniacza, co ma zapewniać jeszcze wyższy poziom czystości sygnału.
D'Agostino Master Systems podkreśla, że „każdy regulator głośności jest skonstruowany przy użyciu 14 oddzielnych metalowych komponentów, aby zapewnić najbardziej płynną reakcję i precyzyjną kontrolę”. Obwody głośności opierają się na wojskowych, wysokoliniowych przełącznikach półprzewodnikowych i dyskretnych precyzyjnych rezystorach, gdzie dla każdej pozycji głośności używany jest oddzielny rezystor, a rezystory są idealnie dopasowane do lewego i prawego kanału. Co ważne, ustawienie głośności nie wpływa na pasmo przenoszenia ani na odpowiedź transjentów przedwzmacniacza Relentless.
To zapewnienie o braku wpływu na jakość dźwięku powtórzono wielokrotnie – regulator głośności nie ma „sweet spotu”, czyli nie ma preferowanego ustawienia, w którym brzmienie osiąga maksimum jakości. Trzeba przyznać, że pokrętła regulacji głośności są najpłynniejsze, jakie kiedykolwiek miałem okazję obracać.
Trzecie wejście w przedwzmacniaczu Relentless można skonfigurować jako obejście kina domowego, co umożliwia procesorowi dźwięku przestrzennego bezpośrednie sterowanie głośnością głównych głośników. Daje to większą elastyczność w integracji systemu kina domowego z referencyjnym systemem stereo. Ponadto, urządzenie oferuje wyjście sterujące RS-232 oraz wyzwalacz 12 V, które mogą być używane do zdalnego sterowania innymi komponentami.
Zasilacz przedwzmacniacza Relentless został również zaprojektowany z myślą o przyszłych aktualizacjach. Posiada dodatkowe wyjścia prądu stałego (DC), które mogą zasilać nadchodzące produkty, a także dwa porty programowania, co otwiera drogę do dalszych rozszerzeń funkcjonalności i opcji, które firma planuje wprowadzić w przyszłości.
Obudowa i pilot zdalnego sterowania
Przedni panel modułu zasilającego przedwzmacniacza Relentless prezentuje się imponująco. Centralnie umieszczony wskaźnik głośności jest czytelny i dobrze widoczny, a po jego lewej stronie znajduje się pięć przycisków: Standby/Power On, Mute, Polarity, Zone 1 i Zone 2. To ostatnie oznacza, że Relentless jest przedwzmacniaczem dwustrefowym, co pozwala na sterowanie niezależnymi strefami dźwiękowymi z osobnymi wejściami i wyjściami. Po prawej stronie wskaźnika znajdziemy pięć przycisków wyboru źródła, oznaczonych od One do Five. Umożliwia to jednoczesne odtwarzanie tego samego źródła w obu strefach lub różnych źródeł w każdej z nich, a niezależne regulatory głośności dla każdej strefy pozwalają na precyzyjną kontrolę.

Z tyłu każdego przedwzmacniacza znajduje się pięć wejść (wyłącznie XLR), dwa wyjścia dla strefy 1 (oba XLR) oraz jedno wyjście dla strefy 2. Standardowo, na tylnym panelu znajdziemy również wejście zasilania IEC, włącznik/wyłącznik oraz tabliczkę z numerem seryjnym — nic nadzwyczajnego, choć wszystko solidnie wykonane.

Pilot zdalnego sterowania, inspirowany kształtem pokrętła głośności Relentless, to masywne, akumulatorowe urządzenie. Jego waga i rozmiar czynią go nie tylko narzędziem do kontrolowania systemu, ale, jak wspomniałem żartobliwie, także potencjalną bronią, gdyby ktoś zdecydował się go rzucić. Niemniej jednak, już w trakcie pisania tej recenzji, dowiedziałem się, że na rynku pojawiła się nowa, bardziej ergonomiczna wersja pilota, która była niemal gotowa do wysyłki, więc dalsze opisy tej pierwotnej wersji tracą na znaczeniu.
Jak to się robi?
Podczas rozmowy przeprowadzonej na Zoomie, w której udział wzięli główny projektant i współzałożyciel Dan D'Agostino-McKiegan oraz wiceprezes ds. inżynierii Burhan Coskun, Coskun wyjaśnił kluczowe aspekty konstrukcji i zalety przedwzmacniacza Relentless, które stanowią jego najważniejsze cechy:
1. Ultraniskie zniekształcenia: Relentless zaprojektowany został tak, aby działał dyskretnie i zapewniał nieskazitelną wydajność oraz stabilność, niezależnie od konfiguracji systemu, w jakim się znajdzie.
2. Dedykowane zasilanie dla każdego kanału: Każdy kanał przedwzmacniacza posiada własny transformator zasilający, a sygnały audio oraz zasilanie przechodzą przez wysokiej jakości złote wtyki, osadzone w precyzyjnie wykonanych nóżkach górnej i środkowej obudowy.
3. Niski poziom szumów: Relentless charakteryzuje się wyjątkowo niskim poziomem szumów, co pozwala na oddanie nawet najdelikatniejszych szczegółów dźwiękowych. Zakres dynamiki urządzenia jest szeroki, co sprawia, że każdy element muzyki brzmi pełniej i bardziej wyraziście.
4. Przejrzysta scena dźwiękowa: Te wszystkie innowacje technologiczne przekładają się na dźwięk, który oferuje niezwykłą przejrzystość sceny dźwiękowej. Szczegółowość i rozdzielczość, jaką zapewnia Relentless, pozwalają na odtwarzanie każdego niuansu z zachwycającą precyzją.
Dan wyjaśnia, że przedwzmacniacz Relentless to zupełnie nowa i odmienna propozycja od D'Agostino. Mój referencyjny model, Momentum HD, „technicznie nie ma prawie nic wspólnego z przedwzmacniaczem Relentless. Niemniej jednak, idee, które zyskaliśmy podczas projektowania HD, zainspirowały nas do stworzenia Relentless”. Różnica między tymi dwoma urządzeniami polega na tym, „jak dużo przestrzeni oraz informacji lubisz, które znajdują się daleko w ciemnych partiach pasma audio”.
„Nie wiem, jak ty, ale ja pragnę słyszeć drobnoziarniste detale, które są głęboko schowane, a które większość sprzętu nie ujawnia, szczególnie gdy podłączasz przetwornik cyfrowo-analogowy bezpośrednio do wzmacniacza. Chcę usłyszeć wszystko. Jeśli w tle jest brud, hałas, czy szuranie nogami w innym pokoju, chcę to wszystko usłyszeć. W prawdziwym procesie tworzenia muzyki to część tego uczucia. Całkowicie. Poza tym, czy nie marzysz o tym, by twoja scena dźwiękowa była tak szeroka jak scena orkiestry?”
Poprosiłem D'Agostino o wyjaśnienie znaczenia każdego z postępów technicznych zastosowanych w przedwzmacniaczu. Odpowiedział: „Reaguję na różnice w dźwięku. Kiedy miałem Krella, skupiałem się na różnicach w technologii; ta firma opiera się wyłącznie na dźwięku, a czasami technologia przyspiesza nasze poszukiwania”.
„Jeśli elektryczne ulepszenie nie przekłada się na lepszą jakość dźwięku, po prostu go nie stosujemy. Nawet jeśli jest to największe osiągnięcie od czasów krojonego chleba, nie znajdzie się w urządzeniu, jeśli nie będzie brzmiało lepiej”. Burhan pracuje ze mną od prawie sześciu lat, a jego wiedza audio rozwija się pod moim okiem. Stał się naprawdę dobrym projektantem audio. Wie, że gdy czegoś słuchamy, mogę być niecierpliwy, bo od pierwszej nuty potrafię ocenić, czy projekt jest dobry, czy zły. Wspólnie wymieniamy się pomysłami i tworzymy coś, co brzmi lepiej.
Niektóre obwody D'Agostino, w tym te we wzmacniaczu Relentless, opierają się na technologiach z innych dziedzin—„we wzmacniaczach pomiarowych i w oprzyrządowaniu, które nie mają nic wspólnego z audio”, powiedział Dan. „Cały front-end bazuje na tych rozwiązaniach. Kiedy dostosowaliśmy tę technologię do zastosowań audio—zajęło nam to rok, zanim w ogóle rozważaliśmy wprowadzenie jej do produkcji—brzmiało to niesamowicie”.
Przy opracowywaniu przedwzmacniacza Relentless wykorzystaliśmy wszystko, czego nauczyliśmy się podczas eksperymentów, i posunęliśmy to tak daleko, jak tylko mogliśmy. Nie powiem, że za rok czy dwa lata nie stwierdzimy: „Hej, wow, widzę coś lepszego”. Ale teraz, w tym momencie mojego życia, nie sądzę, byśmy mogli stworzyć coś lepszego.
McKiegan zauważył, że trzy podstawowe funkcje obwodów sygnałowych przedwzmacniacza to stopień wejściowy, stopień regulacji głośności oraz stopień wyjściowy. Przedwzmacniacz Progression obsługiwał te funkcje za pomocą dwóch płytek. Natomiast niedawno wycofany przedwzmacniacz Momentum HD wykorzystywał aż sześć płytek—po trzy dla lewego i prawego kanału.
Z kolei Relentless także wykorzystuje trzy płytki na kanał, ale ma całkowicie oddzielną sekcję dla przedwzmacniacza Zone 2. W sumie daje to 12 płytek, nie licząc dodatkowych, które służą innym celom niż przenoszenie sygnału.
„Wraz ze wzrostem powierzchni zwiększa się dostępność zaawansowanych obwodów” – powiedział McKiegan. „W miarę wspinania się po drabinie każdy stopień umożliwia zastosowanie większej technologii audio, którą inżynierowie mogą umieścić w obudowach. W modelu Relentless wszystkie sekcje znajdują się na oddzielnych płytach i platformach. Dodatkowo cały cyfrowy moduł sterujący, regulacja głośności oraz płyta logiczna—wszystkie te elementy—umieszczone są w środkowej skrzynce, co pozwala na izolację sygnałów audio od innych sygnałów. Pod każdym względem ta izolacja jest znacznie większa”.
D'Agostino dodał: „Większe transformatory generują mniej szumów w obwodzie, ponieważ ich rdzenie nie emitują zakłóceń, które pojawiają się w mniejszych transformatorach, gdy są blisko swoich granic. W przedwzmacniaczach celem zastosowania większych transformatorów nie jest wytworzenie większej mocy; działają one chłodniej i szerzej, przy mniejszym hałasie”. Relentless wyposażony jest w oddzielne transformatory dla obwodów cyfrowych i sterujących oraz analogowych.
Jeśli chodzi o produkty zasilające, akcesoria i poprawki, każdy projektant, z którym się zetknąłem, ma swoją własną filozofię. Słyszę o korzyściach płynących z zastosowania podstawek Wilson Audio Pedestals oraz urządzeń do kontroli wibracji HRS, ale Dan D'Agostino ma na ten temat inną opinię. „Wiem, że wiele osób mówi o wibracjach w produktach audio, a ty widzisz te dziwaczne cegły siedzące na szczycie czyjegoś urządzenia” – zauważył. „Projektujemy nasze produkty tak, aby wibracje nie miały na nie żadnego wpływu. Jeśli produkt wymaga takich dodatków, to znaczy, że projektant nie wykonał dobrej roboty na początku”.
Jego przemyślenia na temat produktów zasilających są bardziej zniuansowane. „Nie lubimy kondycjonerów zasilania, ponieważ wprowadzają one zanieczyszczenia do prawidłowo kontrolowanego zasilania. Większość dobrze zaprojektowanych obwodów nie potrzebuje kondycjonerów. Nie ma nic do zyskania, gdy robisz to bezpośrednio na przednim końcu zasilacza. Gdybym potrzebował wszystkich tych dodatków, wziąłbym cały projekt i przemyślał go ponownie, ponieważ coś jest z nim nie tak”.
Jednak Stromtank to inna sprawa. „Stromtank zasilany jest oddzielnym sygnałem AC o precyzyjnej stabilności częstotliwości 60 Hz, a fale sinusoidalne są satynowo gładkie. Te aspekty są przyjemne i nigdy nie zaszkodzą dźwiękowi. Ale jeśli masz rozsądne zasilanie ze ściany, nasze zasilacze będą bardzo szczęśliwe”.
Pod koniec naszej rozmowy zapytałem Dana, co najbardziej chciałby, aby czytelnicy Stereophile'a zrozumieli na temat przedwzmacniacza Relentless. „Po naszym sukcesie z przedwzmacniaczem Momentum HD, wyobraziliśmy sobie, czego szukamy dalej. Przeszliśmy przez osiem lub dziewięć prototypów — to dużo pieniędzy za prototyp — aż osiągnęliśmy stabilność obwodu i wszystko działało tak, jak chcieliśmy. Dzięki harmonijnemu transferowi między wejściem, linią, sterowaniem i wyjściem, mamy w Relentless zupełnie inną konfigurację niż to, co było wcześniej. Ostatecznie osiągnęliśmy coś lepszego niż to, co mieliśmy nadzieję stworzyć. To jest bardzo, bardzo wyjątkowe i muzykalnie poprawne.
„W tym etapie naszego rozwoju, z tym, co wiemy, nie ma już nic, co moglibyśmy zrobić, aby stworzyć lepszy przedwzmacniacz. To najlepszy efekt naszej pracy.”
Przygotowanie zasilania
Jestem przekonany, że przedwzmacniacz Relentless nie wymaga specjalnego traktowania pod względem zasilania. Niemniej jednak, jako starszy redaktor Stereophile'a, który często recenzuje pięcio- i sześciocyfrowe produkty, czuję się zobowiązany do zrobienia wszystkiego, co w mojej mocy, aby zbudować najbardziej odkrywczy i muzykalny system referencyjny, jaki tylko mogę.
Kiedy więc Edward DeVito z Audio-Ultra zaoferował mi pomoc w dalszej modernizacji moich dedykowanych linii elektrycznych, nie mogłem się oprzeć. Po wielu godzinach pracy — nadzorowanych przez Eda, aby upewnić się, że wszystkie uziemienia, polaryzacje i połączenia zostały wykonane prawidłowo — mam teraz pięć dedykowanych obwodów. Każdy z moich monobloków ma swój własny dedykowany obwód, mój przedni system ma własny, a dwa subwoofery Wilson Loke także dysponują oddzielnymi obwodami. Trzy z tych obwodów wykorzystują skręcony, sterowany kierunkowo przewód 10-żyłowy, a wszystkie gniazda ścienne to teraz AudioQuest Edison.
Wkrótce po dostarczeniu przedwzmacniacza Relentless otrzymałem generator zasilania bateryjnego Stromtank S-4000 MK II, który będzie tematem przyszłej recenzji. Cały mój system audio był teraz zasilany wyłącznie energią z baterii. Po długiej sesji żonglowania kablami zasilającymi pomiędzy Stromtank a rozdzielaczem zasilania Nordost QB8 Mark III, udało mi się osiągnąć najbardziej muzykalną i odkrywczą konfigurację, jaką mogłem skonstruować.
Miejsce proszę
Po rozwiązaniu kwestii zasilania umieściliśmy trzy elementy przedwzmacniacza Relentless na górnej półce mojego stojaka Grand Prix Monza, a pod zestawem zainstalowaliśmy cztery odpowiedniej wielkości zestawy Wilson Audio Pedestals. (Moim towarzyszem w tym przedsięwzięciu był Hans Brackmann z Definitive Audio Bellevue, który dostarczył przedwzmacniacz do mojego domu). Podłączyliśmy kable XLR z przetwornika cyfrowo-analogowego dCS Vivaldi Apex do przedwzmacniacza, a następnie połączyliśmy go z monoblokami D'Agostino Momentum M400 MxV oraz monoblokami Accuphase A-300. Podłączenie subwooferów za pomocą interkonektów XLR również okazało się proste. Po oddzieleniu interkonektów i kabli głośnikowych od kabli zasilających oraz podniesieniu całego okablowania z podłogi, rozpocząłem odsłuch, mając przekonanie, że dołożyłem wszelkich starań, aby zapewnić systemowi optymalne warunki do pracy.
Dźwięk poza słowami
Ryzykując, że otrzymam wiele listów (a może i pocisków?) od czytelników, którzy nie aprobują takiego języka, czuję się zobowiązany do szczerej wypowiedzi. Moje pierwsze odsłuchy wywołały mnóstwo „holy f*cks!”. Pierwsze z takich reakcji miało miejsce, gdy zaprezentowałem Brackmannowi jeden z moich ulubionych utworów demo - pierwszą część V Symfonii Mahlera w wykonaniu Rafaela Payare i L'Orchestre symphonique de Montréal (24/96 FLAC download, Pentatone). Choć nagranie Bernsteina z Filharmonikami Wiedeńskimi z 1988 roku (16/44,1 FLAC, Deutsche Grammophon/Tidal) może sięgać głębiej niż to od Payare - ponury marsz żałobny Bernsteina jest znacznie bardziej groźny i emocjonalnie dewastujący, jego plastyczność tempa bardziej ekspresyjna, a frazowanie bardziej rozdzierające serce - jakość nagrania Pentatone jest zdecydowanie lepsza.

Po wysłuchaniu pierwszej części V Symfonii Mahlera w wykonaniu Payare ponad 100 razy, byłem zdumiony, odkrywając teraz instrumenty i obrazy, które były większe, bardziej namacalne i miały większy wpływ emocjonalny. Siła uderzenia kotłów, bębna basowego i najniższych linii kontrabasu zdecydowanie wzrosła. Od dawna doświadczałem błyskawicznych ataków i wiarygodnych krawędzi wiodących na basie, ale środkowi tonów basowych czasami brakowało ostatecznego kształtu i koloru. Teraz bas był absolutnie prawdziwy, od pierwszego ataku aż po końcowe wybrzmienie. Kontrast dynamiczny pomiędzy cichymi a głośnymi fragmentami wzrósł. Gdy w pierwszej części rozpętuje się piekło, a każdy instrument wykrzykuje inny dźwięk w różnych kierunkach i oktawach, szczegóły oraz definicja tekstury zostały wyjaśnione w sposób, jakiego nigdy sobie nie wyobrażałem.
Muzyka wydawała się bardziej obecna, żywa i przekonująca. System sięgnął głębiej w istotę muzyki, obnażając ją i zdając się cieszyć z jej osiągnięcia. Nie chcąc nadmiernie antropomorfizować produktu, którego „życie” wywodzi się wyłącznie z muzycznej superpozycji elektrycznych fal sinusoidalnych, Relentless przekształcił zorganizowany dźwięk w ekspresyjny pojazd, który wpłynął na moje serce i wnętrzności w nowy, odkrywczy sposób. Trudno mi było przypomnieć sobie inny produkt, który sprawił, że chciałem słuchać muzyki tak dogłębnie przez tak wiele godzin.
Odkrycia zwielokrotniły się, gdy porównałem nagranie Payare'a z nagraniem Bernsteina. Na tym drugim nagraniu spodziewałem się usłyszeć dynamikę ograniczaną przez wczesną cyfrową „Czerwoną Księgę”, ale nagranie Bernsteina wydawało się bardziej dynamiczne niż wersja hi-rez Payare'a!
Nigdy nie sądziłem, że mogę być tak zdumiony wczesnym nagraniem cyfrowym z jednego z okresów, kiedy nagrania Deutsche Grammophon były konsekwentnie zbyt jasne.

Następnie posłuchałem nagrania, które zacząłem recenzować do tego wydania, dopóki wytwórnia nagle nie odłożyła jego wydania, Les Siécles au Théâtre des Champs-Elysées (24/96 WAV, Harmonia Mundi/download). Na tym nagraniu, które zasługuje na wysłuchanie, François-Xavier Roth prowadzi swoją orkiestrę z epoki w muzyce Lalo (Namouna Suite No.1), Debussy'ego (Prélude à l'Après-midi d'un faune), Roussela (Bacchus et Ariane/Suite No.2) i Dukasa (L'Apprenti sorcier). „Debussy nigdy nie wydawał się tak kolorowy i zachwycający” - napisałem, siedząc zahipnotyzowany dźwiękiem i pięknem.
Pozostając przy repertuarze francuskim, postanowiłem uczcić stulecie Fauré recenzją Gabriel Fauré: La Bonne Chanson, L'Horizon Chimérique, Ballade, Mélodies w wykonaniu barytona Stéphane'a Degouta i pianisty Alaina Planèsa (24/96 WAV download, Harmonia Mundi). Nie sposób było pomylić Pleyela „Grand Patron” Planèsa z 1892 roku z nowoczesnym Steinwayem D lub jaśniejszym érardem.
Po spacerze z moją drogą przyjaciółką Anną Frank, która kilka miesięcy temu spędziła czas sam na sam z Pink Floyd w moim pokoju muzycznym, zaprosiłem ją do ponownego przesłuchania remasteru The Dark Side of the Moon 2023 50th Anniversary (24/192 FLAC, Legacy Recordings / Qobuz). Po oświadczeniu, że zbliżająca się zagłada „On the Run” sprawiła, że zabrakło jej tchu, poinformowała, że usłyszała elementy hi-hatu, klawiszy i linii basu, których „wcześniej nie zauważyła”. Poszczególne instrumenty brzmiały wyraźniej i bardziej lokalnie, a końcowe bicie serca albumu miało mniejszą głębię tonu niż wcześniej. „Słuchałam tego albumu ponad 100 razy, ale ten odsłuch podobał mi się bardziej niż jakikolwiek inny” - oświadczyła Anna.
Podobnie poczułem się, gdy sięgnąłem po ukochaną, ostatnią część IV Symfonii Mahlera w wykonaniu sopranistki Kathleen Battle i Filharmoników Wiedeńskich pod batutą Lorina Maazela (16/44,1 MQA, Sony (Columbia)/Tidal). Przestrzeń i ciepło sali, naturalna akustyka otaczająca głos oraz każdy mały niuans wokalny wyróżniały się jak nigdy dotąd. Aby znaleźć alternatywę dla ciężkich utworów Mahlera, odtwórz tę część i resztę IV Symfonii i odkryj serię rzadkich przypadków, w których Mahler pozwolił sobie być szczęśliwym przez więcej niż kilka minut naraz.

Być może pamiętacie zeszłomiesięczne Nagranie Miesiąca, Koncert Perkusyjny i Wunderkammer Danny'ego Elfmana z Colinem Currie i Royal Liverpool Philharmonic Orchestra pod batutą JoAnn Falletty (24/96 WAV download, Sony). Nie miałem żadnego punktu odniesienia dla tego nagrania. Wiedziałem tylko, że barwa, perkusja i obrazowanie są fantastyczne. Gdy słuchałem, mój umysł wypełniał się obrazami i uczuciami tak żywymi, jak każde uderzenie perkusji. Nie sądzę, aby jakiekolwiek nagranie, które kiedykolwiek wcześniej odtwarzałem, wyczarowało tak wiele dzikich obrazów, w tym jeden przedstawiający niezwykle dużego mężczyznę w kostiumie kaczki, kroczącego przez karnawał z przerośniętymi pajęczymi stopami.
To nagranie naprawdę potrafiło wciągnąć w swoją atmosferę, tworząc jednocześnie intensywne doświadczenia słuchowe i wizualne. Połączenie różnorodnych dźwięków i dynamicznych rytmów Elfmana z pewnością pozostaje w pamięci, sprawiając, że słuchacz przenosi się w zupełnie inny świat.
Kiedy odwiedził nas kumpel Scott, poprosił o nasz ulubiony test basu i sekcji dętej Szostakowicza, drugą część Symfonii nr 11 Andrisa Nelsonsa oraz znakomite nagranie Symfonii nr 4 i 11 Szostakowicza „The Year 1905” w wykonaniu Boston Symphony Orchestra (24/96 FLAC, DG/Qobuz). Po odkryciu, że najniższe linie basu były wyraźniejsze i bardziej skupione niż wcześniej - wydawały się mocniejsze, ponieważ wszystkie były jednym kawałkiem - zwróciliśmy się do prywatnego nagrania Petera McGratha pianisty Emanuela Axa wykonującego Trzy utwory op. 11 Schoenberga (24/192 MQA) i podziwialiśmy ogromne, realistyczne kontrasty dynamiczne, które świetny inżynier może uchwycić - i uchwycił - z fortepianu.
To doświadczenie pokazuje, jak duże znaczenie ma jakość nagrania i sprzętu audio w wydobywaniu pełni potencjału muzyki, szczególnie w przypadku utworów, które wymagają głębokiego basu i wyrazistej dynamiki. Wspólne słuchanie tych nagrań z przyjaciółmi sprawia, że stają się one jeszcze bardziej wyjątkowe, a rozmowy o tym, co słyszymy, mogą prowadzić do głębszego zrozumienia i docenienia muzyki.

Następnie Scott i ja zmieniliśmy wzmacniacze na monobloki Accuphase A-300, które już wcześniej rozgrzałem. Po raz kolejny potwierdziliśmy, że na nagraniu Payare'a z Mahlerem mogliśmy usłyszeć znacznie więcej definicji i tekstury oraz poczuć więcej zamieszania, gdy wszystko się rozkręciło.
Do tego, co uważałem za moje ostatnie odsłuchy przed rozpoczęciem pisania tej recenzji, zaprosiłem naszą 23-letnią wyprowadzaczkę psów i jej narzeczonego w podobnym wieku, aby zagrali wybraną przez siebie muzykę. Wybrali zmodyfikowaną reedycję „Hippies & Cowboys” Cody'ego Jinksa z 2017 roku z płyty Less Wise (24/44,1 FLAC, Late August Records/Qobuz), Moderato z Jeziora Łabędziego Czajkowskiego w wykonaniu Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Andre Previna (24/44,1 FLAC, Warner Classics/Qobuz) oraz „The Great Divide” Luke'a Combsa i Billy'ego Stringsa (24/96 FLAC, River House Artists/Columbia Nashville/Tidal). Byli zachwyceni.
To świetny przykład na to, jak różnorodność repertuaru może ujawniać różne aspekty systemu audio. Reakcje twoich gości na te utwory mogą dostarczyć cennych informacji o tym, jak sprzęt oddaje różne style muzyczne. Słuchanie z innymi, zwłaszcza z młodszymi pokoleniami, może także prowadzić do nowych odkryć i spojrzenia na muzykę z innej perspektywy.

Druga wizyta Scotta - „Scott, musisz znaleźć czas, aby posłuchać tego jeszcze raz” - zakończyła się, gdy po wysłuchaniu fragmentu reedycji Craft Recordings Art Pepper Meets the Rhythm Section streamowanej z Qobuz, Scott wykrzyknął: „Wow, posłuchaj tego. Perkusja jest fantastyczna!”. Ponownie zacząłem zastanawiać się nad schematem podłączenia kabli zasilających z intensywnością, która przypominała chasydzkich uczonych rozważających teksty Talmudu przez wiele tysiącleci. Przesunięcie kilku kabli zasilających zapewniło bogatszą średnicę, gładszą górę i mocniejszy dół, zachęcając mnie do głębokiego słuchania.
Kiedy Ed DeVito zaskoczył mnie kolejną wizytą, włączyliśmy dwa z jego referencji: „In the Wee Hours” Junior Wells's Chicago Blues Band z płyty Buddy Guy's Hoodoo Man Blues (16/44.1 FLAC, Delmark/Tidal) oraz „Dream of Arakis” Hansa Zimmera z filmu Dune (24/48 FLAC, WaterTower Music/Qobuz). Wcześniej zganiłem DeVito za użycie jako odniesienia nagrania „Red Book” Guya, z jego ograniczoną dynamiką, szerokością i głębią sceny dźwiękowej. Tym razem dałem się uwieść ciepłu, fakturze, barwie i muzykalności zawartej w powoli próbkowanych 16 bitach.
To świetny przykład na to, jak delikatne zmiany w kablowaniu i ustawieniach mogą znacząco wpłynąć na doświadczanie muzyki. Często to detale, które wydają się drobne, potrafią przekształcić całe brzmienie systemu. Radość z odkrywania nowych odcieni w znanych nagraniach jest jednym z największych przywilejów audiofila. Kiedy goście dzielą się swoimi reakcjami, to zawsze dostarcza dodatkowej perspektywy i inspiracji do dalszych poszukiwań dźwięku.
Podsumowanie
Żargon audiofilski rzeczywiście może stać się przeszkodą w przekazywaniu autentycznych doświadczeń muzycznych. Często zauważam, że niektórzy entuzjaści dźwięku skupiają się na technicznych aspektach sprzętu, zapominając o najważniejszym — emocjonalnym i duchowym wymiarze muzyki.
Wielu audiofilów, w tym ja, dąży do uchwycenia magii, która płynie z dźwięków i ich połączenia z naszymi przeżyciami. Takie podejście do sprzętu, jak przedwzmacniacz D'Agostino Relentless, może otworzyć nowe wymiary tego przeżycia, pozwalając na głębsze zanurzenie się w muzykę. Umożliwia to odkrycie niuansów, które wcześniej mogły być pomijane lub niewidoczne.
Twoje spostrzeżenia o nieuchwytnej naturze tego doświadczenia są ważne. Ostatecznie, to nie tylko o sprzęcie, ale o tym, jak te urządzenia mogą wzbogacić nasze życie poprzez muzykę. Wzmacniacz, który potrafi przyciągnąć słuchacza i zaangażować go w muzykę w tak głęboki sposób, zasługuje na najwyższe uznanie. Takie oceny, jak A+, stają się nie tylko wyróżnieniem dla samego sprzętu, ale także dla jakości doświadczenia, które potrafi on zaoferować. To z pewnością jest dar, który warto docenić!


