Test przetwornika cyfrowo-analogowego Weiss DAC204 w Stereophile

Recenzja przetwornika cyfrowo-analogowego Weiss DAC204
Autor i źródło recenzji: Robert Schryer, Stereophile, lipiec 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
Przetworniki cyfrowo-analogowe Weiss Engineering cieszą się powszechnym uznaniem za wysoką jakość — zarówno w kręgach domowego audio, jak i profesjonalnego audio. W licznych recenzjach magazynu Stereophile urządzenia te zawsze wypadały znakomicie pod względem pomiarów. A czy wiedzieliście, że firma Weiss zdobyła nagrodę Grammy? Daniel Weiss, założyciel i główny konstruktor Weiss Engineering, otrzymał w 2021 roku nagrodę Grammy za zasługi techniczne (Technical Grammy Award) za pionierską działalność z lat 80. i 90. w zakresie projektowania cyfrowego sprzętu dla studiów masteringowych. Daniel znalazł się w doborowym towarzystwie — innym laureatem tej samej nagrody był Thomas Edison, choć w przeciwieństwie do Daniela, Edison otrzymał ją długo po swojej śmierci.
Daniel należy do grona ludzi, których Herb Reichert określiłby mianem „Czarodziejów audio”. Uczestniczył w cyfrowej rewolucji od samego początku — pod koniec lat 70. — i od tamtej pory poświęcił jej całe swoje zawodowe życie.
„Pracowałem tam w latach 1979–1984” — powiedział mi podczas wywiadu Daniel. „Tam” oznacza szwajcarską firmę Studer. „Studer rozpoczął prace nad dźwiękiem cyfrowym w 1979 roku i w tym celu otworzył nowe laboratorium, przeznaczone wyłącznie do badań nad technologią cyfrową. Pracowałem tam nad analogowymi filtrami rekonstrukcyjnymi dla przetworników D/A, cyfrowymi generatorami testowymi, uniwersalnym konwerterem częstotliwości próbkowania i interfejsem audio SFC16, a także nad cyfrowym przetwarzaniem sygnału dla naszego pierwszego magnetofonu taśmowego w standardzie DASH.”
Podczas pracy w Studerze Daniel przeżył przełomowe spotkanie — odwiedził go niemiecki inżynier masteringu Ben Bernfeld, jak sam wspomina. „Ben potrzebował interfejsu pomiędzy dwoma cyfrowymi rejestratorami audio Sony, ale Studer nie realizował projektów na zamówienie, więc wykonałem ten interfejs w wolnym czasie. Okazało się, że na rynku cyfrowych urządzeń audio do masteringu CD istniała ogromna luka. Płyta CD była wówczas nowością, a inżynierowie masteringu — ci, którzy wykonują ostatni etap obróbki nagrania przed jego publikacją — używali do tego celu sprzętu analogowego. Oznaczało to konieczność podwójnej konwersji D/A i A/D. Stosowane wówczas przetworniki znacząco ograniczały jakość dźwięku. Uznaliśmy więc, że stworzenie w pełni cyfrowego toru sygnałowego do masteringu ma sens — i tak w 1984 roku powstała firma Weiss Engineering, która miała obsługiwać rynek pro audio.”
W roku 2000 Weiss Engineering rozpoczął sprzedaż produktów konsumenckich klasy audiofilskiej. „Klienci w studiach masteringowych i w domowych systemach audio mają wspólną cechę — są niezwykle wymagający, jeśli chodzi o jakość dźwięku” — powiedział Daniel. „Dlatego w naszych urządzeniach hi-end hi-fi stosujemy tę samą filozofię projektowania: tworzymy sprzęt, który oferuje najwyższy poziom jakości przetwarzania sygnału — również pod względem pomiarowym.”
Generalnie produkty Weiss nie należą do tanich. Model Weiss Helios, recenzowany przez Johna Atkinsona w marcu 2024 roku, kosztował wówczas nieco poniżej 22 000 dolarów. Z kolei DAC502 wyceniono na niespełna 10 000 dolarów w czasie jego recenzji w numerze z sierpnia 2020. Na tym tle model DAC204 — bohater tej recenzji — jawi się jako wyjątkowo kusząca propozycja w cenie 3495 dolarów, zwłaszcza że mamy tu do czynienia z pełnokrwistym przetwornikiem Weiss: zaprojektowanym przez Daniela i w całości wyprodukowanym w Szwajcarii.
W porównaniu z droższymi modelami DAC204 ustępuje przede wszystkim pod względem jakości obudowy, rozbudowanych funkcji cyfrowego przetwarzania sygnału oraz braku pilota zdalnego sterowania. Kiedy dostałem potwierdzenie, że będę recenzował DAC204, przez tydzień nuciłem pod prysznicem heavy metalowe kawałki Krokusa.
Możliwe, że moje oczekiwania były zbyt wygórowane — może to przez te heavy metalowe melodie — bo kiedy w końcu otrzymałem DAC204, nie wydał mi się szczególnie „metalowy”. Pudełko było raczej niewielkie. Sam przetwornik sprawiał w dłoni wrażenie lekkiego. W dużej mierze wynika to z braku ciężkich elementów metalowych wewnątrz obudowy. Innymi słowy: zastosowano tu zasilacz impulsowy.
Dla wielu audiofilów „zasilacz impulsowy” brzmi jak herezja. Daniel napisał mi w e-mailu: „Często dostaję pytania o jakość zasilania w DAC204. Odpowiedź wymaga wyjaśnienia, że napięcie zasilające DAC204 przechodzi przez dwa dodatkowe stabilizatory napięcia, zanim trafi do toru analogowego. Dzięki temu zasilanie jest bardzo dobrze oczyszczone.”
Efekt? Jak informuje strona internetowa Weiss Engineering: „analogowe wyjście pozbawione jest 'cyfrowego szumu' i przesłuchów międzykanałowych.”
Dla tych, którzy chcieliby jeszcze czystszego zasilania, firma oferuje zewnętrzny zasilacz PSU102, wizualnie bardzo zbliżony do DAC204. „Mamy klientów, którzy twierdzą, że DAC204 brzmi jeszcze lepiej z PSU102” — mówi Daniel. Cena detaliczna PSU102 wynosi 2695 dolarów.
DAC204 prezentuje się dość skromnie. Jay Rein, przedstawiciel północnoamerykańskiego dystrybutora Weiss — firmy Bluebird Music — wyjaśnia: „Obudowa DAC204 została celowo zaprojektowana w sposób prosty. Niektórzy klienci mogą ubolewać nad brakiem efektownej obudowy, ale wierzymy, że większość z nich doceni fakt, iż większa część ich pieniędzy trafia na to, co najważniejsze — czyli na jakość dźwięku, a nie na kosztowny, designerski korpus.” I trudno się z tym nie zgodzić — przynajmniej z perspektywy docelowego klienta DAC204.
Wewnątrz urządzenia zastosowano układ ESS Sabre 9018S — to chip zawierający osiem równolegle pracujących, nadpróbkujących przetworników sigma-delta. W DAC204 cztery z nich przypisane są do każdego kanału, co pozwala na optymalizację stosunku sygnału do szumu.
Urządzenie przyjmuje strumień audio z każdego komputera, tabletu lub smartfona wyposażonego w port USB. Nie obsługuje jednak bezpośredniego odtwarzania muzyki z przenośnych dysków twardych.
DAC204 oferuje znane i standardowe wejścia oraz wyjścia cyfrowe, ale również kilka mniej oczywistych z punktu widzenia typowego audiofila. Do dyspozycji mamy po jednej parze analogowych wyjść niezbalansowanych RCA oraz zbalansowanych XLR.
Wejścia cyfrowe obejmują złącza S/PDIF na RCA oraz TosLink (optyczne S/PDIF), obsługujące częstotliwości próbkowania do 192 kHz. Pojedyncze wejście USB pozwala na transmisję sygnałów o częstotliwości do 384 kHz oraz formatów DSD64 i DSD128.
Warto jednak zaznaczyć, że — jak wyjaśnia Daniel — „częstotliwości 352,8 i 384 kHz są przeskalowywane o połowę, aby zapewnić zgodność ze specyfikacjami AES/EBU i S/PDIF.”
Wybór aktywnego wejścia odbywa się za pomocą przełącznika umieszczonego na przednim panelu urządzenia.
DAC204 wyposażono także w wyjścia cyfrowe: S/PDIF na złączach RCA i BNC (po jednym z każdego typu) oraz jedno wyjście AES3. Dzięki temu urządzenie może pełnić funkcję procesora cyfrowo-cyfrowego. Na przykład: może konwertować sygnały DSD64 lub DSD128 na PCM w rozdzielczości 16- lub 24-bitowej oraz przy częstotliwościach próbkowania 88,2 kHz lub 176,4 kHz.
Przetworzony sygnał można wysłać do innego urządzenia i ewentualnie ponownie wprowadzić go do DAC204. „To może być przydatne” — mówi Daniel — „gdy chcemy w torze sygnałowym umieścić cyfrowy procesor, taki jak korektor cyfrowy. Sygnał z USB trafia do DAC204, następnie przez S/PDIF do korektora, a później z powrotem z korektora przez S/PDIF do DAC204... Można też wykorzystać tę funkcję, aby udostępnić interfejs USB dla innego przetwornika.”
Które z wejść — USB, RCA czy TosLink — zapewnia lepszą jakość dźwięku? A może należałoby zapytać: które powinno brzmieć lepiej?
„To pytanie w gruncie rzeczy dotyczy jittera zegara” — wyjaśnia Daniel. „W przypadku wejścia USB generator zegara znajduje się wewnątrz DAC204 — to DAC204 informuje komputer, kiedy ma przesłać dane. Dzięki temu zegar przetwornika jest bardzo czysty, ponieważ wysokiej klasy generator znajduje się bezpośrednio obok układu DAC.”
„W przypadku wejść S/PDIF (RCA, TosLink) DAC204 musi najpierw wydobyć sygnał zegarowy z transmisji S/PDIF i — jeśli źródło dźwięku nie jest zbyt dobre pod względem jittera — zastosować odpowiednią korekcję. DAC204 ma domyślne ustawienie o bardzo wysokiej skuteczności tłumienia jittera. W niektórych przypadkach, gdy jitter źródła jest wyjątkowo duży, może dojść do zakłóceń i słyszalnych kliknięć w dźwięku. W takich sytuacjach można przełączyć urządzenie na tryb bardziej tolerancyjny wobec jittera.”
„Przy domyślnym ustawieniu redukcji jittera jakość dźwięku będzie taka sama dla wszystkich trzech wejść.”
Funkcja rzadko spotykana w cywilnych przetwornikach: „analogowa regulacja tłumienia” — realizowana za pomocą dwóch przełączników na tylnym panelu — pozwala użytkownikowi obniżyć poziom wyjściowy DAC-a o 10 dB, 20 dB lub łącznie 30 dB (po włączeniu obu przełączników). Zakres maksymalnego napięcia wyjściowego (przy sygnale cyfrowym 0 dBFS) wynosi od 0,23 V do 7,5 V RMS na wyjściu zbalansowanym — a na wyjściu niezbalansowanym połowę tych wartości.
Skąd tak szeroki zakres? „Czułości przedwzmacniaczy i końcówek mocy potrafią się bardzo różnić” — tłumaczy Daniel — „dlatego sensowne jest umożliwienie dopasowania poziomu wyjściowego DAC-a do konkretnego systemu.”
Użytkownicy komputerów z systemem Windows muszą zainstalować odpowiedni sterownik, by móc odtwarzać pliki PCM w wysokiej rozdzielczości oraz DSD przez USB. Ja pobrałem sterownik ze strony Weiss i przystąpiłem do działania.
Odsłuch
Swoją sesję odsłuchową rozpocząłem od użycia transportu CD — Moon 260D połączyłem z DAC204 za pomocą kabla S/PDIF Kimber Kable D60. Na początek wybrałem album Hard Talk Mal Waldron Quintet (CD, enja CD 2050-2), a konkretnie pierwszy utwór, „Snake Out”, który otwiera się ambientowym szmerem sali koncertowej, przerwanym drżącą masą skupionych dźwięków fortepianu w wykonaniu Waldrona. Akordy odbijały się echem w przestrzeni przypominającej ogromną halę koncertową, wywołując we mnie chwilowe zawroty głowy — a zaraz potem to dobrze znane uczucie ekscytacji, jak tuż przed rozpoczęciem koncertu.
Mocno uderzane akordy fortepianu zabrzmiały przekonująco — niemal jak ich rzeczywisty odpowiednik, rezonujący w zamkniętej, teatralnej przestrzeni. Ich brzmienie miało w sobie twardość — nie mechaniczną, lecz tonalną — dokładnie taką, jakiej oczekuje się po nagłym, blokowym uderzeniu w klawiaturę fortepianu. Nie powinny brzmieć miękko ani zaokrąglone — powinny być ostre, dynamiczne, pełne napięcia i odrobinę niepokojące. I właśnie tak DAC204 je oddał.
Bębny zabrzmiały przeciętnie — ale tak zostały zarejestrowane. Mimo to, DAC204 zdołał przywrócić iluzję, że za powtarzającym się „tik-tik-tik” uderzeń w talerze stoi żywy człowiek. Urządzenie przekazało też bardzo czytelną lokalizację każdego elementu perkusji względem mikrofonu. Linie basu elektrycznego miały czysty charakter, zawieszony gdzieś pomiędzy pomrukiem a brzęczeniem. Wszystkie te elementy oddały skalę przestrzeni koncertowej oraz objętość powietrza uwięzionego w jej wnętrzu.
Obrazowanie było solidne, z wyraźnie zarysowanymi konturami — klarownymi, ale nie przerysowanymi. Szczegółowość była imponująca, a przy tym naturalnie podana. Okrzyki i wokalne wtrącenia towarzyszące grze zabrzmiały wyjątkowo zrozumiale, jakby mikrofon wreszcie uchwycił je prawidłowo — w przeciwieństwie do wcześniejszych odsłuchów. Kornet Manfreda Schoofa i saksofon sopranowy Steve’a Lacy’ego brzmiały i „czuły się” spontanicznie, z tonalną autentycznością.
Realistyczne, momentami wręcz ostre brzmienie fortepianu Waldrona zainspirowało mnie, by sięgnąć po Being There Torda Gustavsen Trio (CD, ECM 2017 B0008757-02). I nie żałowałem. Choć nagranie fortepianu Gustavsona otoczone jest wyraźnie mocniejszym pogłosem studyjnym niż fortepian Waldrona, oba instrumenty ukazały pełnię barw, dynamiki, bogactwa harmonicznego i unikalnego charakteru prawdziwych dźwięków powstałych z uderzenia młoteczka o strunę i rezonansu płyty dźwiękowej. Oddanie tego z takim realizmem to nie lada wyczyn dla jakiegokolwiek komponentu audio — a DAC204 poradził sobie z tym znakomicie.
I nie tylko to: DAC204 pozwolił mi usłyszeć, jak Gustavsen za pomocą nacisku palców nadaje każdej nucie indywidualny wyraz. Delikatne dźwięki z początku utworu „At Home” unosiły się po moim pokoju niczym kolorowe, zmienne, niemal namacalne, naelektryzowane chmury. Miałem wrażenie, że mogę zajrzeć do wnętrza dźwięku — śledzić zachowanie każdej nuty w chwili jej zanikania.
Być może najbardziej uderzającą cechą DAC204 było to, jak nadawał instrumentom fizyczną obecność, osadzając każdy z nich w osobnej, głębokiej mikroscenie wewnątrz większej całości. Przysięgam, że mogłem usłyszeć i zobaczyć, jak talerze perkusyjne pojawiają się w przestrzeni — ich tłoczone, metaliczne powierzchnie drgały w powietrzu niczym spodki. Albo jak wyraźnie dało się usłyszeć cylindryczny kształt pałeczki perkusyjnej, gdy trzonek uderzał o rant werbla. Technika, barwa, odcienie dźwięków — wszystko objawiało się w mikroskali. I właśnie o to chodzi, prawda? O odkrywanie w naszych nagraniach rzeczy, których wcześniej nie zauważaliśmy? To jak muzyczna podróż kosmiczna — a mój system z DAC204 był moim własnym USS Enterprise.
Uderzenia w talerze znikały w eterycznym ziarnie ciszy. Uderzenia bębnów eksplodowały w przestrzeni wokół mnie. Dopiero z DAC204 zrozumiałem, jak znakomitym perkusistą jest Jarle Vespestad — jak precyzyjnie uderza, tłucze, roluje i maluje fakturę dźwiękową na swoim zestawie: werbel tu, tom zawieszony tam, bęben basowy i talerze — nisko, wysoko — zaledwie kilka cali od siebie na scenie dźwiękowej. Czułem niemal fizycznie rozmiary każdego bębna, jego obwód, ruch, materiał, z którego został wykonany, a nawet naprężenie membrany.
Dźwięki kontrabasu Harald Johnsen płynnie zmieniały się niczym ścięgna poruszających się kończyn, ujawniając subtelne różnice w fakturze strun, sile nacisku palców i intensywności szarpnięć.
Rozszerzone wydanie z okazji 30-lecia debiutanckiego albumu Santana (CD, Columbia/Legacy CK 65489) zawiera trzy dodatkowe utwory zarejestrowane podczas festiwalu Woodstock. Jednym z nich jest ognista wersja „Soul Sacrifice”, która nadrabia braki w jakości nagrania intensywnością wykonania. DAC204 pokazał, że nagranie to ma w sobie znacznie więcej życia, niż pierwotnie przypuszczałem. Brzmiało potężnie, z mocno nasyconymi tonami, klarownym obrazowaniem i sceną pełną zauważalnej aktywności.
Łatwo było zobaczyć — zwizualizować — dialog dźwiękowy między klawiszowcem Greggiem Roliem (po lewej stronie sceny) a gitarzystą Carlosem Santaną (po prawej). Złapałem się na tym, że próbuję usłyszeć moment, w którym — jak sam opowiadał Santana — zaczęło działać LSD, które podał mu Jerry Garcia tuż przed koncertem, powodując, że gryf gitary „stał się z gumy”. Nie dosłyszałem tego momentu ani jego ewentualnych trudności, ale to, co usłyszałem — dzięki DAC204 —atmosfera koncertu pulsowała życiem: dźwiękowe warstwy układały się przestrzennie, a skupienie muzyków było namacalne — jakby grali z pełnym zaangażowaniem, „o życie”. Utwór zabrzmiał świeżo, mimo że został nagrany ponad 50 lat temu na zabłoconym polu w północnej części stanu Nowy Jork.
Po wykonaniu „Soul Sacrifice” z Woodstock przyszedł czas na I Might Be Wrong: Live Recordings zespołu Radiohead (CD, EMI 7243 5 36616 25). To nagranie nigdy nie miało brzmieć typowo „na żywo” — ani nawet „z tej planety”. Zostało zaprojektowane jako ściana dźwięku — rzeczywistego i wykreowanego — i dokładnie tak DAC204 mi je podał: na rozgrzanym talerzu lśniących, wirujących, międzygwiezdnych efektów splecionych z rockowym koncertem spowitym pogłosem.
Pierwszy utwór na albumie, „The National Anthem”, rozlał się poza kolumny szeroko niczym paszcza orki. Dźwięk wypełnił przestrzeń przede mną energetyczną, warstwową mozaiką elementów poruszających się z dużą prędkością. Bzyczący bas Colina Greenwooda przecinał pokój w pionie — od podłogi aż po sufit — a cyfrowo przetworzony, wibrujący wokal Thoma Yorke’a brzmiał upiornie przezroczyście, jednocześnie pozostając solidnie zakotwiczony. Brzmienie było zarazem sztuczne i autentyczne — świadectwo przejrzystości i wierności DAC204 wobec tej cudownie przetworzonej muzyki. Przede wszystkim jednak „The National Anthem” zabrzmiał intencjonalnie — dokładnie tak, jak został zaprojektowany: monumentalnie, barwnie nasycony i estetycznie spójny.
Wysoką klasę DAC204 potwierdziły nagrania w wysokiej rozdzielczości. Choć najpierw zaliczyłem małe potknięcie — DAC204 nie pojawił się jako urządzenie wyjściowe w zakładce „Audio” w Roonie. Zamiast tego wybrałem interfejs WASAPI. To aktywowało diody DSD i 192 kHz na przednim panelu przetwornika i przyniosło brzmienie, które z pliku DSD z Straight, No Chaser Theloniousa Monka oraz z 24/192 FLAC Déjà Vu Crosby, Stills, Nash & Young wyniosło wszystko na wyższy poziom wyrafinowania w porównaniu z Red Bookiem — brzmienie było bardziej namacalne, większe skalą, z szerszą sceną dźwiękową i lepiej zarysowanymi obrazami.
Dźwięki odtwarzane w wysokiej rozdzielczości miały wyraźniejszy fundament niskotonowy i sprawiały wrażenie pełniejszych pod względem harmonicznym niż ich odpowiedniki z płyt CD.
Odsłuch płyt CD przez DAC204 wydawał się całkowicie wolny od zniekształceń — a mimo to pliki hi-rez brzmiały jeszcze czyściej, jeszcze bardziej przejrzyście. Partie wokalne w harmonii w utworze „Carry On” z albumu Déjà Vu nigdy wcześniej nie zabrzmiały tak naturalnie, stabilnie i przestrzennie precyzyjnie. Co więcej — byłem zaskoczony, że ten plik zabrzmiał aż tak dobrze, bo wcześniej — nawet przez inne komponenty zdolne do odtwarzania 24/192 — nie robił takiego wrażenia. Dotąd uważałem, że to nagranie jest płaskie — dynamicznie i przestrzennie. DAC204 udowodnił, jak bardzo się myliłem, ujawniając dynamikę i głębię, które dotąd umykały mojej uwadze.
Wiem, że to może zabrzmieć jak banał, ale podczas całego okresu odsłuchów z DAC204 odkrywałem nowe rzeczy na dobrze znanych albumach — a przynajmniej rzeczy, które stały się bardziej oczywiste. Na przykład technika fingerpickingu Neila Younga w solówkach gitarowych. Nigdy wcześniej nie pomyślałem, że nie używa kostki, ale teraz to było oczywiste: ten charakterystyczny, sprężysty i lekko stłumiony dźwięk struny szarpanej palcem, a nie uderzanej plastikiem. Gitara elektryczna Younga nabrała holograficznego charakteru — łatwiej było uchwycić jej kształt, kąty, sposób trzymania instrumentu. Solówka na organach nie tylko sięgała głębiej w głąb mojego pokoju niż kiedykolwiek wcześniej, ale jej akordowa linia melodyczna brzmiała niemal liturgicznie. Skąd się to wzięło?
Podsumowanie
Weiss DAC204 pozwala mi zaglądać głęboko w strukturę nagrań. Jego prezentacja ma płynność przypominającą analog, choć w brzmieniu nie udaje analogu. To dźwięk cyfrowy — ale ultraczysty, żywy i przejrzysty.
Wysokiej klasy hi-fi to sztuka łączenia cech — związanych z konstrukcją, funkcjonalnością i charakterystyką brzmienia danego modelu. Nasze hobby nie sprowadza się wyłącznie do dźwięku — tak jak powieść nie sprowadza się jedynie do słów. I muzyka, i literatura mają wywoływać obrazy w naszej wyobraźni. Im lepszy dźwięk i słowo, tym żywszy obraz.
A DAC204 maluje obrazy wyjątkowo sugestywnie. Wydobywa muzykę z nagrań, ostrzy ich kontury, nadaje im życie. Brzmi nie tylko muzykalnie, ale i autentycznie tonalnie. Krótko mówiąc, słychać, że został zaprojektowany przez cyfrowego guru — prawdziwego czarodzieja — i wykonany w miejscu takim jak Szwajcaria, z górami, czystymi jeziorami i dolinami. Jestem przekonany, że członkowie zespołu Krokus byliby zachwyceni, słysząc swoją muzykę przez ten przetwornik.


