Test gramofonowego przedwzmacniacza lampowego PrimaLuna EVO 100 phono preamplifier w HiFi Plus

Recenzja gramofonowego przedwzmacniacza lampowego PrimaLuna EVO 100 phono preamplifier
Autor i źródło recenzji: Chris Kelly, HiFi Plus, kwiecień 2024 r.
Oryginał recenzji możesz przeczytać TUTAJ
Pozwólcie, że zacznę od pewnego oświadczenia. Od około roku jestem właścicielem i użytkownikiem zintegrowanego wzmacniacza PrimaLuna EVO 400, który uważam za sprzęt najwyższej klasy. Jest to pierwszy w pełni lampowy wzmacniacz, jaki posiadam od lat 90., i muszę przyznać, że dźwięk, jaki oferuje, ma w sobie tę specyficzną „słuszność”, której od tamtej pory zacząłem doświadczać na co dzień, czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Dlatego gdy tylko usłyszałem o premierze przedwzmacniacza gramofonowego PrimaLuna EVO 100 Tube Phono Preamplifier, z wielką ochotą chciałem go posłuchać i podzielić się swoimi wrażeniami. Kilka tygodni temu moje życzenie się spełniło, dzięki uprzejmości wspaniałych ludzi z Absolute Sounds, którzy zajmują się dystrybucją tych produktów w Wielkiej Brytanii. W moim własnym systemie korzystam z dwuczęściowego przedwzmacniacza gramofonowego Gold Note PH10/PSU.
PrimaLuna to holenderska firma, która w 2023 roku świętowała dwudziestolecie swojej działalności. Została założona przez Hermana van den Dungena, mającego wówczas 30-letnie doświadczenie w branży high-end audio. Van den Dungen zdobywał swoje umiejętności w projektowaniu, produkcji, eksporcie, imporcie, sprzedaży detalicznej oraz obsłudze posprzedażowej. Jego wizją było stworzenie serii sprzętu lampowego najwyższej jakości, a do realizacji tego celu zaprosił Marcela Croese (dawniej związanego z Goldmund) oraz Dominique’a Chenet (wcześniej związanego z Jadis). Istotny wkład wniósł także amerykański ekspert od lamp, Kevin Deal, który przyczynił się do urzeczywistnienia tego planu. Pan Deal, właściciel Upscale Audio w Kalifornii, regularnie pojawia się na YouTube, opowiadając z pasją o produktach, które reprezentuje, w tym o PrimaLuna. Jego entuzjazm dla marki był jednym z kluczowych czynników, które skłoniły mnie do zakupu sprzętu tej firmy w ubiegłym roku.
Linia produktów
Aktualna oferta PrimaLuna obejmuje wzmacniacze zintegrowane, przedwzmacniacze, wzmacniacze mocy, przetworniki cyfrowo-analogowe oraz, od niedawna, przedwzmacniacz gramofonowy. Wszystkie te urządzenia są w pełni lampowe, co stanowi znak rozpoznawczy firmy. W 2021 roku PrimaLuna zaprezentowała swoją pierwszą hybrydową integrę, model EVO 300, który spotkał się z entuzjastycznymi recenzjami na całym świecie.
Choć wcześniej PrimaLuna oferowała półprzewodnikowy przedwzmacniacz gramofonowy z wkładką typu MM jako opcję w swoich wzmacniaczach, EVO 100 to ich pierwszy krok w stronę w pełni funkcjonalnego, samodzielnego przedwzmacniacza obsługującego zarówno wkładki typu MM, jak i MC. Bazując na dwudziestoletnim doświadczeniu w projektowaniu sprzętu lampowego, ten nowy produkt okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
Pod względem konstrukcji, EVO 100 jest bez wątpienia kwintesencją PrimaLuny. Zbudowany na solidnej, w pełni wentylowanej stalowej obudowie, pokrytej pięcioma warstwami lakieru, wygląda jak sprzęt z najwyższej półki i waży imponujące 12,7 kg. Podobnie jak w przypadku wzmacniaczy tej marki, przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 posiada ręcznie wykonywane okablowanie punkt-punkt, ceramiczne gniazda lamp oraz najwyższej jakości kondensatory Nichicon i DuRoch. Zastosowany obwód SoftStart został zaprojektowany, aby wydłużyć żywotność wrażliwych komponentów, zmniejszając jednocześnie ryzyko przedwczesnej awarii lamp, chroniąc je przed szokiem termicznym.
Dodatkowo, w transformatorach mocy zastosowano opatentowany obwód PTP (Power Transformer Protect), który monitoruje temperaturę. W przypadku potencjalnego przegrzania transformatora, wewnętrzny wyłącznik termiczny automatycznie odcina zasilanie, co pozwala urządzeniu na ostygnięcie bez ryzyka uszkodzeń. Po schłodzeniu, urządzenie włącza się ponownie i działa normalnie, o ile nie doszło do poważniejszej awarii. To właśnie te zaawansowane rozwiązania dały mi pewność przy zakupie mojego wzmacniacza PrimaLuna i powinny również uspokoić wszystkich, którzy rozważają wybór sprzętu tej marki.
Na przednim panelu urządzenia, od lewej strony, znajduje się pokrętło do wyboru obciążenia dla wkładki z ruchomą cewką, oferujące ustawienia dla 50, 100, 200, 500 i 1000 omów, co z powodzeniem zaspokoi potrzeby większości nowoczesnych wkładek. Dalej umieszczona jest para delikatnych przycisków dotykowych, pozwalających na wybór trybu MM lub MC, a centralna dioda LED świeci na czerwono podczas rozgrzewania się urządzenia, zmieniając kolor na zielony, gdy jest gotowe do odtwarzania. Po prawej stronie diody znajduje się kolejna para przycisków dotykowych: jeden służy do wyciszenia, a drugi do wyłączania urządzenia. Na końcu panelu zainstalowano kolejne pokrętło, które umożliwia użytkownikowi wybór jednego z trzech poziomów wzmocnienia – niski, średni lub wysoki. Z przodu, po lewej stronie obudowy, znajduje się kołyskowy przełącznik zasilania, a po prawej – przełącznik do zmiany między trybem MM a MC.
Tył urządzenia jest wyjątkowo schludny i uporządkowany. Patrząc od lewej strony, znajdziemy kołek uziemiający z radełkowanym pokrętłem, które umożliwia pewne i stabilne podłączenie przewodu uziemiającego z gramofonu. Dalej znajduje się para pozłacanych gniazd RCA oznaczonych jako „input”, a obok nich kolejna para gniazd RCA, tym razem oznaczonych jako „output”. Na końcu umieszczono wejście IEC do podłączenia zasilania. W porównaniu do mojego przedwzmacniacza gramofonowego, PrimaLuna nie oferuje zbalansowanych wyjść XLR ani możliwości podłączenia drugiego gramofonu, co może być wadą dla niektórych potencjalnych użytkowników. Ponieważ jednak obecnie korzystam tylko z jednego gramofonu, a mój wzmacniacz EVO 400 akceptuje jedynie wejścia RCA, nie stanowi to dla mnie problemu. Mimo to, potencjalni nabywcy powinni upewnić się, że przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 spełnia ich wymagania.
Lampy wszędzie
W przypadku zastosowanych lamp, łączna ich liczba wynosi dziesięć. W skład tej konfiguracji wchodzą dwie lampy 5AR4, dwie EL34, cztery 12AX7 oraz dwie 6922. Ostatnie dwie są określane jako „niskoszumne”, co jest istotnym atutem, ponieważ lampy 12AX7 obsługują wejścia dla wkładek typu MM, natomiast 6922 są odpowiedzialne za wkładki typu MC. Pobór mocy wynosi 86 watów w przypadku zasilania 230 VAC przy 60 Hz. Dla tych, którzy mieszkają w rejonach z napięciem 115 VAC przy 50 Hz, pobór mocy wynosi 77 watów.
Aby umieścić urządzenie w moim wysłużonym stoliku Quadraspire XL, musiałem dostosować jego konfigurację, usuwając jedną półkę, aby zapewnić jednostce odpowiednią wentylację podczas pracy – lampy nagrzewają się!
Używałem go bez ochronnej osłony na lampy, ponieważ u mnie nie ma zwierząt ani małych, ciekawskich dzieci. Połączenie z gniazdami wyjściowymi RCA zrealizowałem za pomocą pary interkonektów Audioquest Pegasus, a zasilanie sieciowe doprowadziłem kablem Shunyata Delta IEC. Gramofonem, który towarzyszył mi przez większość okresu testowego, był mój własny Linn Sondek LP12, wzbogacony osprzętem Tangerine Audio oraz zasilaczem Linn Lingo 4. Dodatkowo, na gramofonie znajduje się elegancka, czerwona mata Collaro. Ramię to Linn Akito, a zamontowana wkładka to Dynavector XX2. Wzmocnienie dźwięku odbywało się za pośrednictwem mojego wzmacniacza zintegrowanego PrimaLuna EVO 400, a jako głośniki wykorzystałem moje ulubione kolumny Harbeth Compact 7 ESXD.
Muzyka
Zacząłem od odtworzenia jednego z moich ulubionych albumów, Eleven Eleven Dave'a Alvina, który został ponownie wydany przez YepRoc w 2021 roku. Pierwszym utworem na pierwszej stronie jest Harlan County Line, który z pewnością jest znany każdemu, kto oglądał serial telewizyjny FX Justified, którego akcja w dużej mierze rozgrywa się w hrabstwie Harlan w stanie Kentucky. Alvin dysponuje wspaniałym barytonowym growlem, a gra na swoim Stratocasterze, jakby od tego zależało jego życie. Jego twórczość to amalgamat country, rocka, folku i bluesa, który w najlepszy sposób uosabia ducha muzyki Americana.
Dzięki systemowi PrimaLuna, czysta muzykalność Alvina i jego zespołu naprawdę błyszczała, dając poczucie realizmu, które w moim standardowym półprzewodnikowym przedwzmacniaczu gramofonowym jest jedynie nawiązaniem. Tutaj jednak było to przytłaczające doświadczenie. Byłem tak zauroczony, że odtworzyłem wszystkie cztery strony albumu, zanim wyszedłem na świeżo powietrze.
Kolejne dwa albumy, które wybrałem, pochodzą z mojej rosnącej kolekcji jazzu, w dużej mierze nagranego w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Na pierwszym miejscu znalazł się jeden z moich zdecydowanych faworytów – Bass On Top Paul Chambers Quartet (Blue Note Tone Poet BST-81569), nagrany, jak wiele klasycznych albumów jazzowych, w studiu Rudy'ego Van Geldera w Hackensack w New Jersey. Wyprodukowany przez Alfreda Liona, cały album został nagrany w ciągu jednego dnia, co wydaje się zdumiewające.
W skład zespołu weszli Paul Chambers na basie, Kenny Burrell na gitarze, Hank Jones na fortepianie oraz Art Taylor na perkusji, a Boże, jaką fantastyczną energię wszyscy wnieśli tego dnia! Chociaż Paul Chambers był inicjatorem sesji (poświęcił dzień wolny od swojego głównego koncertu, grając z Milesem Davisem), pozostali muzycy byli w szczytowej formie. Słuchając tej muzyki, można poczuć, jak czterej znakomici artyści wzajemnie się inspirują, czerpiąc energię z doskonałej gry kolegów z zespołu, co tworzy niemal trójwymiarową scenę dźwiękową.
Ten wybór zainspirował mnie do sięgnięcia po kolejną płytę z serii Blue Note Tone Poet. Tym razem wybrałem „The Latin Bit” Granta Greena (ST-84111), nagraną pięć lat później w tym samym studiu. W tej sesji gitarzyście towarzyszyli Johnny Acea na fortepianie, Wendell Marshall na basie, Willie Bobo na perkusji, Carlos „Patato” Valdez na congach oraz Garvin Masseaux na chekere, który, jak podają notatki na okładce, jest afrykańskim shakerem. Muzyka jest zaraźliwie rytmiczna, a zespół gra z wielkim rozmachem, co sprawia, że system odtwarzania zdaje się być dumny z tej prezentacji. Umożliwia słuchaczowi uchwycenie każdej części nagrania bez naruszania muzycznego "flow". Całkowicie zachwycający od pierwszej do ostatniej nuty, ten system z łatwością oddaje urok starych analogowych nagrań.
Słuchając japońskiego tłoczenia albumu Rolling Stonesów, pierwotnie wydanego przez wytwórnię London w USA, zdecydowałem się przełączyć wzmacniacz EVO 400 w tryb triodowy. Okazał się on idealny do niektórych starszych nagrań. Przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 oraz zespół LP12 pozwoliły mi dostrzec wyraźną różnicę między trybem triodowym a tym, co PrimaLuna określa jako UltraLinear. Uważam, że ten tryb doskonale pasuje do niektórych gatunków muzycznych, a słuchanie wczesnych nagrań Stonesów w ten sposób pozwoliło mi poczuć się, jakby były one odtwarzane w samym studiu.
W trakcie całego czasu, kiedy przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 gościł u mnie, karmiłem go eklektyczną dietą gatunków muzycznych. Od chóralnej, klasycznej i solowej muzyki fortepianowej, przez jazz i rock, aż po elektronikę — nigdy mnie nie zawiódł, wciągając mnie głęboko w każdy dźwięk. Album *Meddle* zespołu Pink Floyd zawsze zajmuje szczególne miejsce w moich recenzjach analogowych, a od groźnego „One Of These Days” po eteryczną, nieziemską kompozycję „Echoes”, dosłownie byłem przywiązany do swojego miejsca. To było naprawdę tworzenie muzyki na najwyższym poziomie.
Pod wielkim wrażeniem
Jeśli śledziliście moje poczynania do tej pory, z pewnością domyślacie się, że przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 wywarł na mnie ogromne wrażenie. PrimaLuna dostarczyła kolejne mini arcydzieło. Timing jest perfekcyjny, a wszystko, co przepływa przez skomplikowaną kolekcję szklanych rurek, dociera do ucha słuchacza w idealnie uformowanej postaci. W jednej chwili potrafi poradzić sobie z mocą heavy metalu, by w następnej, bez zastanowienia, przełączyć się na solową gitarę akustyczną.
Czy życie z lampami ma swoje wady? Owszem, ma. System składał się z 24 szklanych cylindrów, które rozświetlały półmrok na drugim końcu pokoju, a generowane przez nie ciepło dawało o sobie znać, nawet z tej odległości. Większość testów przypadła na jeden z najgorętszych czerwców, jakie pamiętano w Devon, więc podczas dłuższych sesji odsłuchowych obowiązywał nieformalny dress code: „szorty i koszulka”. Te sesje miały tendencję do przedłużania się, ponieważ system nie pozwalał mi przestać – zawsze chciałem posłuchać jeszcze jednego utworu, a częściej jeszcze jednego albumu. Skąd bierze się to całe ciepło? Oczywiście z energii elektrycznej, której ten system pochłania naprawdę dużo. Jeśli jednak zaakceptujesz związane z tym koszty, system odwdzięczy się ci tym, że zamiast wyjść na piwo, zostaniesz w domu i zanurzysz się w muzyce, kiedy kufel mógłby kosztować tylko pięć funtów.
Kolejną rzeczą, którą należy zaakceptować w przypadku systemu lampowego, jest fakt, że od czasu do czasu trzeba będzie wymienić lampy. Nie jest to jednak tak przerażająca perspektywa, jak mogłoby się wydawać. Zazwyczaj mniejsze lampy przedwzmacniacza powinny wytrzymać około 10 000 godzin pracy, a nawet większe EL34 zapewnią co najmniej 3 000 godzin, co w typowym użytkowaniu przekłada się na długie lata odsłuchu. Prawdziwi entuzjaści lamp (ja dopiero stawiam pierwsze kroki w tym nieco tajemniczym świecie) rozmawiają między sobą o „tube-rolling” i jestem pewien, że każdy może ulec pokusie, by spróbować tego na własną rękę. Wiem, że w przedwzmacniaczach, wzmacniaczach mocy i zintegrowanych PrimaLuna proces ten jest stosunkowo prosty, a może być to również możliwe w przypadku przedwzmacniacza gramofonowego. Sądzę jednak, że projektanci celowo wybrali EL34 i nie chciałbym ryzykować zepsucia doskonałego brzmienia takimi eksperymentami.
A co z tranzystorami?
Dla tych, którzy zastanawiają się, czy przedwzmacniacz gramofonowy EVO 100 dobrze współpracuje ze wzmacniaczem tranzystorowym, odpowiem – dlaczego nie? Sam posiadam zintegrowany wzmacniacz Lyngdorf TDAI3400 i zanim rozstałem się z EVO 100, podłączyłem go do wzmacniacza zintegrowanego EVO 400, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Lyngdorf TDAI3400 zamienia sygnał analogowy na cyfrowy tuż po jego odebraniu, a mimo to, gdy muzyka płynęła z Harbethów, brzmienie wciąż miało tę lampową ciepłość, która mnie zachwycała.
Rzadko zdarza się, by do recenzji trafił sprzęt, z którym trudno się rozstać po zakończeniu testów. Jednak przedwzmacniacz gramofonowy PrimaLuna EVO 100 zajął szczególne miejsce na tej liście, podbijając zarówno moje serce, jak i umysł swoją urzekającą obecnością na półce oraz wyjątkową muzykalnością. Zasługuje na uwagę każdego początkującego audiofila, który chciałby go usłyszeć – w tej cenie trudno będzie znaleźć przedwzmacniacz gramofonowy, który go pokona.


