Recenzja systemu słuchawkowego dCS LINA Network DAC, LINA Headphone Amplifier, LINA Master Clock w Moon-Audio

Recenzja systemu słuchawkowego dCS LINA Network DAC, LINA Headphone Amplifier, LINA Master Clock
Autor i źródło recenzji: Drew Baird, Moon-Audio.com, marzec 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
W lutym 2020 roku miałem przyjemność odwiedzić siedzibę firmy dCS w South Cambridgeshire w Anglii. Moon Audio miało wówczas zostać autoryzowanym dealerem dCS, a celem wizyty było zapoznanie mnie z ofertą produktową marki oraz umożliwienie wglądu w zaplecze technologiczne firmy. Jednocześnie dCS zabiegało o to, by Moon Audio znalazło się w elitarnym gronie partnerów handlowych, którzy jako pierwsi otrzymają do dystrybucji nowy, jeszcze nieujawniony wówczas produkt – LINA – zaprojektowany z myślą wyłącznie o użytkownikach słuchawek. Firma doskonale rozumiała, jak kluczowy jest odpowiedni dobór partnerów dla tak wyspecjalizowanego projektu – i uznała, że Moon Audio spełnia te wymagania. W rezultacie Moon Audio zostało jedynym partnerem dCS w Ameryce Północnej oraz jednym z nielicznych na świecie, którzy obecnie mają LINA w swojej ofercie.
dCS wstępnie zbadało temat rynku słuchawkowego w 2019 roku, wypuszczając – ku entuzjastycznym recenzjom – opcjonalny wzmacniacz słuchawkowy do swojego streamera DAC/preampu Bartók. LINA miała być kolejnym krokiem – już w pełni dedykowanym audiofilom słuchawkowym. To ruch przemyślany, biorąc pod uwagę, że globalny rynek słuchawek przekroczył wartość 85 miliardów dolarów w 2021 roku i wciąż dynamicznie rośnie.
dCS LINA to trójelementowy system modułowy, składający się z: wzmacniacza słuchawkowego klasy AB, sieciowego DAC-a oraz zegara referencyjnego klasy master (Grade 1). Można zakupić cały zestaw lub poszczególne moduły oddzielnie. LINA nie jest pierwszym systemem wielomodułowym w historii dCS – w 2007 roku firma zaprezentowała zestaw Scarlatti, obejmujący transport CD, zegar i DAC. W 2012 roku pojawił się Vivaldi (dziś dostępny jako Vivaldi APEX), jeszcze bardziej rozbudowany system złożony z DAC-a, upsamplera, transportu CD/SACD oraz zegara referencyjnego.
Projektując LINA, dCS miał na uwadze konkretną grupę odbiorców: wytrawnych entuzjastów odsłuchu słuchawkowego. LINA została określona przez producenta jako „definitywny system do odtwarzania dźwięku przez słuchawki” – i nie bez powodu. To konstrukcja klasy premium, wykorzystująca najnowsze osiągnięcia dCS w dziedzinie cyfrowego audio. Jej wyjątkowość przekłada się także na cenę – komplet trzech modułów kosztuje niemal 30 000 dolarów: 12 750 USD za DAC, 9 100 USD za wzmacniacz słuchawkowy i 7 300 USD za zegar.
Można zatem zapytać: skąd tak wysoka cena? Odpowiedź tkwi w filozofii dCS – to firma, która poświęca ogromne środki i czas na badania oraz rozwój, co bezpośrednio przekłada się na jakość finalnego produktu. Trzeba również uwzględnić wzrost cen komponentów: podzespoły pasywne, układy scalone, chipy – wszystkie te elementy są dziś towarem deficytowym, co wpływa na końcową cenę urządzeń. Dodatkowym atutem LINA, rzadko spotykanym w tej klasie, jest możliwość aktualizacji oprogramowania (firmware), co zapewnia długowieczność systemu. Niewykluczone są również przyszłe modernizacje sprzętowe – podobnie jak w przypadku aktualizacji APEX dla flagowych modeli dCS.
Inwestując w LINA, nie kupujemy tylko urządzenia na dziś – inwestujemy w przyszłość swojego systemu audio. Niewiele firm oferuje DAC-i z możliwością aktualizacji oprogramowania – poza dCS przychodzi na myśl jeszcze PS Audio. Moim zdaniem dCS z LINA trafił w dziesiątkę – i każdy moment spędzony z tym mistrzowskim systemem był dla mnie czystą przyjemnością.
O firmie dCS
Brytyjska firma dCS (Data Conversion Systems) od ponad 35 lat wyznacza kierunki rozwoju cyfrowych technologii audio. W dziedzinach takich jak upsampling, oversampling, synchronizacja zegara czy konwersja PCM na DSD – dCS wielokrotnie przecierało szlaki, wprowadzając innowacje, które na trwałe zmieniły pejzaż cyfrowego audio. To marka, która nieustannie bada, analizuje i udoskonala swoje rozwiązania. Świadoma nieustannej ewolucji technologii, dCS opracowała elastyczną, modułową architekturę produktową, umożliwiającą systematyczne wdrażanie nowych funkcji i rozwój możliwości urządzeń.
Od platformy przetwarzania cyfrowego po legendarny układ Ring DAC™ – wszystkie kluczowe technologie dCS są zaprojektowane tak, by umożliwiały łatwą aktualizację oprogramowania oraz konfigurację. Taka konstrukcja „future-proof” pozwala użytkownikom na bieżąco poprawiać parametry systemu przez cały cykl życia produktu. Filozofia firmy dCS opiera się na tworzeniu urządzeń bezkonkurencyjnych pod względem brzmienia i osiągów technicznych – urządzeń zapewniających powtarzalność, niezawodność i absolutną precyzję działania. Wszystko zaczyna się od projektowania i produkcji – zarówno sprzęt, jak i oprogramowanie powstają wewnątrz firmy. Komponenty dobierane są z najwyższą starannością, a większość z nich pochodzi od lokalnych, brytyjskich dostawców. Proces produkcji i testowania dCS przewyższa najbardziej rygorystyczne normy branżowe – firma korzysta m.in. z systemów testowych zaprojektowanych pierwotnie dla zastosowań wojskowych.
Każdy system dCS LINA:
- Jest projektowany i ręcznie montowany w Wielkiej Brytanii przez zespół wykwalifikowanych inżynierów i techników dCS
- Wykorzystuje elastyczne oprogramowanie oparte na układach FPGA, co zapewnia długowieczność produktu
- Powstaje z najwyższej klasy materiałów
- Poddawany jest rygorystycznym testom z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu pomiarowego
- Bazuje na autorskich rozwiązaniach sprzętowych i programowych opracowanych przez dCS
Design
Inwestując w hi-endowy sprzęt audio, naturalnie oczekujemy nie tylko wybitnej jakości dźwięku, ale także perfekcyjnego wykonania i estetyki na najwyższym poziomie. W tych aspektach LINA absolutnie nie zawodzi. Patrząc na ten system, pierwsze skojarzenia to: elegancja, powściągliwość i idealnie dobrane proporcje. Choć różnice w wymiarach i wadze poszczególnych modułów są subtelne, to wzmacniacz słuchawkowy okazuje się największy – mierzy 4,8 cala (wysokość) x 8,7 cala (szerokość) x 14 cali (głębokość) i waży 16,5 funta. Mimo kompaktowych rozmiarów, urządzenia zaskakują swoją masą – co świadczy o tym, jak dużo zaawansowanej technologii kryje się w środku.
Smukła, modułowa forma i wyraziste linie obudowy są wyjątkowo atrakcyjne wizualnie. Wszystkie trzy elementy wykonano z litego aluminium, a ich boczne ścianki pokryto przyjemną w dotyku, czarną farbą strukturalną – estetyczną, ale też wytrzymałą. Przednie panele wzmacniacza i zegara mają gładkie, matowe wykończenie, natomiast DAC wyróżnia się błyszczącym frontem z dotykowym wyświetlaczem LED o wysokiej czytelności.
Dzięki modułowej konstrukcji urządzenia można ustawić w stos – z około calowym odstępem pomiędzy nimi – lub rozmieścić je poziomo, w zależności od preferencji użytkownika i możliwości aranżacyjnych. Sam mam dość przestrzeni na biurku, więc zdecydowałem się na rozstawienie ich obok siebie. W obu konfiguracjach LINA prezentuje się znakomicie – nowocześnie, spójnie i niezwykle stylowo.
Każdy moduł wyposażono w dyskretny przycisk zasilania umieszczony na spodzie obudowy, pośrodku frontowej krawędzi. We wzmacniaczu przycisk ten służy również do przełączania wejść. Dodatkowo, poniżej pokrętła głośności znajduje się przełącznik zmiany wzmocnienia (gain).
Kilka miesięcy wcześniej Moon Audio recenzowało model Bartók – pierwsze podejście dCS do świata słuchawek, z opcjonalnym wzmacniaczem słuchawkowym. Najbardziej oczywistą różnicą między Bartókiem a LINA jest fakt, że Bartók to urządzenie typu „all-in-one”. Można jednak pomyśleć o nim jako o swoistym „Baby LINA” – przynajmniej do pewnego stopnia. DAC LINA bazuje na tej samej architekturze Ring DAC, co Bartók, choć ma mniejszą obudowę i nie posiada funkcji przedwzmacniacza. Wzmacniacz słuchawkowy w LINA to zauważalny krok naprzód względem tego z Bartóka. Do tego dochodzi obecność zegara referencyjnego, którego Bartók nie posiada. Trzeba jednak zaznaczyć, że najnowsza aktualizacja Bartók 2.0 przynosi poważne zmiany – nowe firmware i wyraźnie poprawione osiągi – co dystansuje go od etykiety „młodszego brata LINA”.
„LINA wykorzystuje najnowocześniejsze układy, elektronikę i cyfrowe przetwarzanie sygnału, by oferować ogromną funkcjonalność w kompaktowej i eleganckiej formie. Jej unikalna, elastyczna płytka drukowana pozwala na implementację wszystkich cech, których użytkownicy oczekują od systemu dCS, przy znacznie mniejszym rozmiarze – bez kompromisów w zakresie brzmienia i wydajności. To nasza najmniejsza seria produktów w historii, zaprojektowana z myślą o szerokim spektrum przestrzeni: od współdzielonych biur, przez domowe studia, po sypialnie i mniejsze salony.” – dCS
Brzmienie
Przechodząc od razu do sedna: LINA po prostu mnie zachwyciła. To dla mnie zestaw słuchawkowy „end-game” – punkt odniesienia, do którego będę porównywać wszystkie inne systemy. DAC LINA oferuje znakomitą wydajność pod względem szumów i zniekształceń – są one praktycznie niewykrywalne. Do tego dochodzi ultra-szeroka scena dźwiękowa i rozdzielczość, która pozwala uchwycić najmniejsze niuanse nagrań. DAC nie wnosi żadnej własnej sygnatury brzmieniowej – nie koloryzuje, nie interpretuje – po prostu przekazuje muzykę taką, jaka została zarejestrowana.
Wzmacniacz słuchawkowy gra czysto, neutralnie i – co najważniejsze – nie narzuca się muzyce. Pozwala jej swobodnie wybrzmieć, zapewniając jednocześnie pełną kontrolę nad dowolnymi słuchawkami, jakie podłączyłem. W połączeniu z zegarem LINA uzyskujemy ekstremalnie niski jitter – co przekłada się na niesamowitą precyzję i spójność czasową. Dla mnie to zestaw referencyjny – od tej pory każdy inny system będzie oceniany przez jego pryzmat.
Do testów brzmienia regularnie używam czterech utworów: You Lost Me Christiny Aguilery, Company Patricii Barber, So What Milesa Davisa oraz Paranoid Eyes Pink Floyd. Znam te nagrania na wylot – słuchałem ich na dziesiątkach różnych konfiguracji i systemów.
Paranoid Eyes to jeden z moich ulubionych utworów Pink Floyd. Odsłuch na systemie LINA przypominał intymny występ Rogera Watersa – jakby stał tuż przede mną. Drobne szczegóły, jak zbierająca się na ustach wilgoć – miałem wrażenie, że niektóre jej krople dotarły aż do moich uszu. Gdy śpiewa słowo „mild”, dźwięk głoski „d” wybrzmiewa z niesamowitą klarownością. W miarę jak utwór się rozwija, pojawia się rosnący chaos ambientowych dźwięków – a całość jest tak realistyczna, tak wciągająca, że przeniosłem się mentalnie na zapyloną ulicę powojennej Anglii. Separacja źródeł pozornych i precyzja obrazowania przestrzennego są tak doskonałe, że jestem w stanie wskazać w wyobraźni każdą postać i każdy dźwięk na tej ulicy.
Do odsłuchu użyłem Audeze LCD-3 – jednych z moich ulubionych słuchawek tej marki – podłączonych za pomocą kabla Silver Dragon Premium, który nieco podkreśla górne rejestry w tym ciepłym, muzykalnym modelu. Był to perfekcyjny przykład tego, jak system LINA całkowicie znika z toru – nie narzuca charakteru, nie przekształca brzmienia. Tonalność pozostała nienaruszona. LCD-3 brzmiały tak, jakby to one były zarówno źródłem, jak i końcowym ogniwem toru. A przecież punkt wyjścia – źródło dźwięku – jest zawsze najistotniejszym ogniwem łańcucha. LINA po prostu pozwala mu wybrzmieć w pełni, dostarczając muzykalność, jakiej poszukiwałem.
Company Patricii Barber to utwór złożony, z gęstą strukturą i momentami wręcz konfrontacyjnym charakterem – instrumenty zdają się rywalizować o przestrzeń. Lubię nazywać ten efekt „kontrolowanym chaosem”. Utwór płynnie przechodzi od subtelnych, cichych fragmentów do nagłych wybuchów głośności – po czym następuje niemal całkowita cisza. W mniej dopracowanych systemach głos Patricii Barber – a zwłaszcza jej sybilanty – potrafi być ostry, wręcz szklący. Ale nie tutaj. Na LINA wokal artystki był jednocześnie gładki i przejrzysty. Wszystko pod pełną kontrolą – jakby instrumenty miały eskortę NATO, zapewniającą bezpieczne przejście przez złożoną strukturę utworu.
Christina Aguilera to według mnie jedna z największych wokalistek wszech czasów. Jej utwór You Lost Me to ballada melancholijna, hipnotyczna, a zarazem często niedoceniana. LINA sprawiła, że ciarki przebiegły mi po plecach, a włosy na karku zadrżały – miałem wrażenie, że Aguilera stoi tuż obok mnie i śpiewa tylko dla mnie. Do odsłuchu wykorzystałem moje ulubione słuchawki dynamiczne – Focal Utopia – z podłączonym kablem Black Dragon Premium. Emocje, jakie dostarczył ten duet, były niezwykłe. Tekstury instrumentów niosły ze sobą namacalną emocjonalność – coś absolutnie wyjątkowego w odbiorze.
Nie trzeba nikomu przypominać, kim był Miles Davis. Dla mnie to najwybitniejszy trębacz w historii. Uczynić z trąbki instrument „wokalny” – główny nośnik ekspresji – to sztuka sama w sobie. W jego utworze So What ciche fragmenty to prawdziwy test każdego toru audio – ujawniają każdy szmer, każdą niedoskonałość zasilania lub tła. Ale tutaj... tło było tak ciemne, tak ciche, że miałem wrażenie słuchania toru z aktywną redukcją szumów. Kilkukrotnie musiałem upewnić się, że to wciąż ta sama nagrana sesja. Słyszałem każdy oddech Milesa przed zadęciem w ustnik. Tym razem sięgnąłem po Meze Elite – planarne słuchawki dynamiczne – z kablem Silver Dragon Premium. Detaliczność i separacja dźwięków były oszałamiające.
Technologia
U podstaw systemu LINA leży autorska technologia Ring DAC firmy dCS. Zamiast wykorzystywać gotowe układy konwersji cyfrowo-analogowej, dCS projektuje swoje przetworniki całkowicie od podstaw. Jedną z kluczowych zalet Ring DAC-a jest jego możliwość aktualizacji za pomocą oprogramowania firmware, co przekłada się na długowieczność produktu i możliwość wdrażania przyszłych udoskonaleń bez potrzeby ingerencji sprzętowej.
Ring DAC oparty jest na sieci programowalnych układów FPGA (field programmable gate array), które uruchamiają specjalistyczne, opatentowane przez dCS oprogramowanie. Odpowiada ono za cały proces konwersji cyfrowo-analogowej oraz filtrację cyfrową.
Aby w pełni zrozumieć, dlaczego technologia ta ma tak ogromne znaczenie, warto przypomnieć sobie podstawy: dźwięk jest z natury analogowy. Gdy muzyka zostaje nagrana, przekształca się ją w cyfrową postać – pliki, które możemy przechowywać i odtwarzać z naszych urządzeń. Aby jednak usłyszeć muzykę, dane cyfrowe muszą ponownie zostać przekształcone na sygnał analogowy – i to właśnie zadanie DAC-a (Digital-to-Analog Converter). DAC tłumaczy dane binarne (zapisane w postaci zer i jedynek) na napięcie analogowe, które napędza nasze słuchawki lub głośniki. Jednym z istotnych parametrów cyfrowego audio jest głębia bitowa – czyli liczba kolejnych cyfr binarnych używanych do reprezentacji sygnału analogowego. Dla przykładu: audio CD ma 16-bitową głębię, czyli 16 binarnych wartości dla każdej próbki dźwięku.
Tradycyjne przetworniki DAC – np. typu „ladder DAC” – wykorzystują źródła prądowe przypisane do konkretnych bitów sygnału cyfrowego. W uproszczeniu można powiedzieć, że każda linia danych steruje jednym źródłem prądu, a ich suma odwzorowuje sygnał analogowy. Z czasem, im mniejsze znaczenie mają kolejne bity, tym mniejsze napięcie muszą generować odpowiadające im źródła prądu. Układ przypomina w schemacie „drabinę”, stąd jego nazwa. Wyróżniamy dwie główne wersje: typu binary weighted oraz R-2R.
Problem w tym, że precyzja takich przetworników jest ograniczona fizycznymi właściwościami komponentów – przede wszystkim rezystorów, które nigdy nie mają idealnej wartości. Nawet najmniejsze odchylenia mogą wprowadzać zniekształcenia liniowe. Dodatkowo, ladder DAC-y cierpią na zjawisko tzw. zniekształceń przy przejściu przez zero (Zero Crossing Point Distortion). Wszystko to sprawia, że w klasycznych drabinowych konstrukcjach zawsze występuje pewna utrata precyzji względem sygnału źródłowego.
Technologia Ring DAC eliminuje ten problem, odseparowując fizyczną architekturę układu od wartości próbki – a tym samym niwelując wpływ błędów komponentów na jakość konwersji. To właśnie ten kluczowy element pozwala dCS osiągać tak bezkompromisowy poziom czystości sygnału.
Na pierwszy rzut oka Ring DAC może przypominać klasyczny DAC drabinowy – każdy z jego źródeł prądowych jest połączony z zatrzaskiem (latch) i rezystorem, a całość prowadzi do wspólnej magistrali sumującej. Kluczowa różnica polega jednak na tym, że Ring DAC wykorzystuje źródła prądowe o równych wartościach. Taka architektura znana jest jako „unitary weighted” lub „thermometer coded” – w przeciwieństwie do tradycyjnych układów binarnych, gdzie każde źródło ma inną wagę przypisaną do konkretnego bitu.
Co więcej, Ring DAC nie przypisuje na stałe żadnego źródła prądu do konkretnego bitu. Zamiast tego, układ FPGA zarządza zestawem zatrzasków, które są włączane i wyłączane z bardzo dużą prędkością, tak by każdorazowo generować tę samą sumaryczną wartość prądu. Algorytm mapowania zaimplementowany w FPGA losowo wybiera kombinacje źródeł, równomiernie rozkładając potencjalne błędy komponentów w czasie.
Taki sposób działania prowadzi do bardzo istotnego efektu: błędy przetwarzania nie są skorelowane z sygnałem audio, lecz zdekorolowane – a więc rozproszone i statystycznie losowe. Skutkuje to przekształceniem błędów w szum biały, który jest znacznie mniej uciążliwy dla ucha niż zniekształcenia nieliniowe. Dzięki temu poziom zniekształceń w Ring DAC-u jest minimalny, a szczegółowość – szczególnie w zakresie niskich poziomów sygnału – pozostaje absolutnie nieskazitelna. To właśnie te mikrodetale stanowią o magii muzyki – i Ring DAC potrafi je wiernie zachować.
System Ring DAC w standardzie oferuje upsampling do DXD, z możliwością opcjonalnego upsamplingu do DSD. Do dyspozycji użytkownika oddano także rozbudowany zestaw filtrów DSP, umożliwiających dostosowanie charakterystyki dźwięku do indywidualnych preferencji i repertuaru. W przypadku treści DSD dostępne są cztery filtry, natomiast dla materiału PCM – aż sześć opcji filtracji cyfrowej.
Częstotliwość próbkowania vs. głębia bitowa
Głębia bitowa opisuje rozdzielczość danych dźwiękowych zapisanych w pliku audio. To nic innego jak liczba poziomów, na jakie można podzielić zakres dynamiki sygnału – im większa głębia, tym drobniejsze „kroki” między najcichszymi a najgłośniejszymi dźwiękami. Z kolei częstotliwość próbkowania (sample rate) określa, ile próbek dźwięku rejestrowanych jest na sekundę. Można ją porównać do migawki aparatu fotograficznego – każda próbka to „zdjęcie” danego momentu fali akustycznej. W praktyce to właśnie częstotliwość próbkowania ma większe znaczenie niż głębia bitowa – zakładając oczywiście, że głębia jest na akceptowalnym poziomie.
Dla zobrazowania różnicy porównajmy hipotetyczne nagrania: jedno 16-bitowe przy 192 kHz i drugie 32-bitowe przy 96 kHz. Choć nie są to powszechnie spotykane kombinacje, dobrze ilustrują pewien mechanizm. Nagranie 16-bitowe z wyższą częstotliwością próbkowania (192 kHz) zabrzmi lepiej niż 32-bitowe przy 96 kHz – właśnie ze względu na większy zakres rejestrowanych częstotliwości i łagodniejsze filtrowanie.
Wbrew obiegowym opiniom, 16 bitów to nie jest „zła” rozdzielczość. W rzeczywistości 16-bitowy sygnał oferuje aż 96 dB zakresu dynamiki, a 20-bitowy – nawet do 120 dB i więcej, co w kontekście procesu nagrywania jest w zupełności wystarczające. Nie ma nic złego w nagraniach 16 bit / 44,1 kHz czy 16 bit / 48 kHz – stanowią one znaczną część mojej kolekcji, a wiele z nich brzmi po prostu znakomicie. Kluczowym czynnikiem pozostaje jakość samego procesu nagraniowego, bo to on ostatecznie decyduje o efekcie końcowym.
To właśnie częstotliwość próbkowania jest parametrem, na który warto zwracać uwagę w kontekście muzyki wysokiej rozdzielczości. Im wyższy sample rate, tym szersze pasmo przenoszenia możemy zarejestrować – a co za tym idzie, mniej agresywnego filtrowania cyfrowego wymaga tor przetwarzania sygnału, co redukuje ryzyko zjawiska aliasingu. Aliasing to zjawisko, w którym różne sygnały stają się nierozróżnialne po próbkowaniu – w praktyce oznacza to cyfrowe zniekształcenia.
Większość producentów DAC-ów oferuje jeden zestaw filtrów cyfrowych dla różnych częstotliwości próbkowania – jest to rozwiązanie kompromisowe, wynikające najczęściej z chęci redukcji kosztów. dCS idzie znacznie dalej, oferując zaawansowane opcje synchronizacji zegara, filtracji i upsamplingu, które pozwalają w pełni wykorzystać nawet nagrania o niższej głębi bitowej czy częstotliwości próbkowania. Efekt? Brzmienie o wyjątkowej czystości, detaliczności i muzykalności – niezależnie od parametrów źródłowego materiału.
Im wyższa częstotliwość próbkowania, tym łagodniejsze może być filtrowanie sygnału podczas obróbki. Produkty dCS oferują szeroki wachlarz filtrów zarówno dla sygnałów PCM, jak i DSD – co pozwala użytkownikowi precyzyjnie dostosować charakter brzmienia do własnych preferencji i rodzaju materiału źródłowego. Filtry o stromym zboczu przenoszenia zazwyczaj nadają dźwiękowi bardziej analityczny, konturowy charakter, podczas gdy filtry łagodniejsze oferują prezentację bardziej płynną i muzykalną. Sam zwykle stosuję łagodniejsze filtry przy wyższych częstotliwościach próbkowania, a ostrzejsze przy niższych – choć nie jest to reguła nie do złamania. Eksperymentowanie z filtrami może prowadzić do zaskakujących i pozytywnych rezultatów – warto sięgnąć po dCS LINA DAC User Guide, by lepiej poznać dostępne opcje.
DSD to zupełnie inny świat. Jest to system jednobitowy, którego nie można bezpośrednio porównać z PCM pod względem przepustowości bitowej – konwersja odbywa się na zupełnie innych zasadach. Podczas gdy PCM jest wielobitowe, DSD operuje na jednym bicie – który może być w stanie „on” lub „off”. Z tego względu DSD zachowuje bardziej „analogowy” charakter brzmienia, natomiast PCM brzmi często bardziej „cyfrowo”. Jednak by osiągnąć taką jakość, DSD musi pracować z bardzo wysoką częstotliwością – DSD64 to 64-krotność częstotliwości próbkowania płyty CD (44,1 kHz), a DSD128 – 128-krotność.
Warto zgłębić temat technologii Ring DAC i sposobu, w jaki dCS integruje ją z przetwarzaniem DSD. Dobrym punktem wyjścia będzie publikacja Understanding the dCS Ring DAC, która szczegółowo opisuje, jak działa ten wyjątkowy system konwersji.
dCS Expanse
Expanse to zaawansowany algorytm przetwarzania crossfeed opracowany przez dCS, który oferuje dwa warianty działania: E1 i E2. Jego celem jest stworzenie wyjątkowego doświadczenia odsłuchowego w słuchawkach, które pozostaje wierne oryginalnemu nagraniu. Crossfeed to technika polegająca na częściowym mieszaniu sygnałów kanału lewego i prawego w materiale stereo, by nadać prezentacji bardziej naturalny charakter – zbliżony do tego, co słyszymy przy odsłuchu z kolumn.
Każda z opcji Expanse (E1 i E2) bazuje na innych ustawieniach filtrów i oferuje nieco odmienną prezentację sceny dźwiękowej. Wybór odpowiedniego trybu zależy zarówno od materiału muzycznego, jak i preferencji słuchacza – dlatego warto poeksperymentować z obiema wersjami, by znaleźć tę najlepiej dopasowaną do danego repertuaru.
Expanse powstało jako odpowiedź na fundamentalny problem związany z lokalizacją źródeł pozornych w odsłuchu słuchawkowym. W przypadku kolumn dźwięk rozchodzi się w przestrzeni, odbijając się od ścian i innych powierzchni, a następnie dociera do obu uszu – z różnych kierunków i z różnymi opóźnieniami czasowymi. Te przestrzenne odbicia i pogłosy stanowią istotny element percepcji głębi i lokalizacji instrumentów.
W słuchawkach sytuacja wygląda inaczej: sygnał z lewego kanału trafia wyłącznie do lewego ucha, a z prawego – do prawego. Brakuje więc naturalnych wskazówek przestrzennych, które występują podczas odsłuchu głośnikowego. W efekcie dźwięk może sprawiać wrażenie osadzonego „wewnątrz głowy”, a nie przed słuchaczem – zwłaszcza w nagraniach mocno rozdzielających kanały stereo. Taka prezentacja potrafi z czasem prowadzić do zmęczenia słuchu.
Dotychczasowe rozwiązania crossfeed często niwelowały ten problem kosztem naturalnego pogłosu i przestrzeni. Expanse idzie o krok dalej – dCS opracowało własne podejście, które pozwala zachować istotne informacje przestrzenne (w tym subtelne odbicia i pogłosy), a jednocześnie poprawić lokalizację źródeł i naturalność brzmienia w słuchawkach.
Expanse wykorzystuje wieloetapowe przetwarzanie sygnału, by odwzorować wrażenie odsłuchu stereofonicznego w pomieszczeniu – tam, gdzie dźwięk wędruje w przestrzeni, a nie wprost „do środka głowy”. Co istotne, odbywa się to bez degradacji pogłosu i bez wpływu na wydajność systemu. Kluczem do tego efektu jest poszerzenie sygnału audio jeszcze przed etapem crossfeedu, co tworzy wrażenie większej przestrzeni. Następnie algorytm opóźnia sygnały crossfeedu, imitując naturalne różnice czasowe w docieraniu dźwięków do lewego i prawego ucha. W rezultacie uzyskujemy wrażenie zbliżone do monitoringu na kolumnach – przy zachowaniu tonalnego charakteru zarówno systemu, jak i używanych słuchawek.
Na jeszcze wyższym poziomie optymalizacji Expanse korzysta z rozbudowanej bazy danych, by zrównoważyć sygnał i zasymulować efekty odbić od ciała słuchacza – w tym głowy, torsu i małżowin usznych. Co ważne, dCS opracowało tę technologię w sposób uniwersalny – bez preferowania konkretnej budowy anatomicznej. Takie podejście pozwala wiernie odtworzyć oryginalną scenę dźwiękową zawartą w nagraniu, jednocześnie zachowując barwę i charakter wykonania.
Warto zaznaczyć, że skuteczność optymalizacji Expanse zależy od sposobu realizacji i miksu konkretnego utworu. Nie każda produkcja będzie korzystać z jej zalet w równym stopniu – jednak przy odpowiednio dobranym repertuarze, np. tym zawartym na dedykowanej Expanse Playlist, efekt może być spektakularny. Słuchacz zyskuje głębszą scenę, większą przestrzeń i zdecydowanie bardziej naturalne, immersyjne brzmienie.
Wzmacniacz słuchawkowy LINA to pierwszy samodzielny wzmacniacz w historii firmy dCS. Celem inżynierów było stworzenie konstrukcji absolutnie transparentnej – pozbawionej jakiejkolwiek koloryzacji, wiernie oddającej charakter podłączonych słuchawek. LINA ma nie dodawać nic od siebie – ma po prostu pozwalać brzmieniu słuchawek mówić własnym głosem.
To w pełni zbalansowana konstrukcja tranzystorowa klasy AB, oferująca moc 2 watów na kanał przy obciążeniu 30 omów. Kluczową cechą wzmacniacza jest jego wyjątkowo niska impedancja wyjściowa – poniżej 0,090 Ω – co zapewnia stabilną pracę z bardzo szeroką gamą słuchawek, niezależnie od ich impedancji czy charakterystyki obciążeniowej.
Wzmacniacz został zoptymalizowany pod kątem dostarczania zarówno odpowiedniego napięcia, jak i prądu – dzięki czemu radzi sobie zarówno z wysokoefektywnymi IEM-ami, jak i bardziej wymagającymi, planarnymi konstrukcjami. Kluczowe elementy to niski poziom szumów, szeroki zakres dynamiki oraz przełącznik regulacji wzmocnienia, który pozwala dostosować pracę wzmacniacza do konkretnego typu słuchawek i uniknąć np. szumu tła przy słuchawkach wysokoskutecznych.
Podczas testów bez problemu napędziłem bardzo wymagające HiFiMan SUSVARA – przy ustawieniu wzmacniacza w tryb wysokiego wzmocnienia (High Gain). Dla osiągnięcia pełni możliwości z tym modelem dodatkowo ustawiłem wyjście liniowe DAC-a LINA na poziom 6V.
LINA Master Clock
Firma dCS była pionierem w stosowaniu zewnętrznych zegarów referencyjnych już w latach 80., a przez kolejne dekady konsekwentnie rozwijała i udoskonalała tę technologię. W tym miejscu może pojawić się pytanie: „Po co mi zewnętrzny zegar, skoro DAC LINA już ma swój własny?” To prawda – każdy DAC posiada wbudowany zegar. Jednak zastosowanie zewnętrznego zegara referencyjnego może przynieść zauważalne korzyści soniczne.
Testy odsłuchowe jednoznacznie wykazują poprawę w zakresie precyzji obrazowania, rozdzielczości mikrodetali, dynamiki oraz lokalizacji źródeł pozornych. Dodatkowo pojawia się wyraźniejsze poczucie rytmu, lepszy timing i spójniejszy przepływ muzyki. Dlatego choć duet LINA Network DAC i LINA Headphone Amplifier sam w sobie oferuje doskonałe osiągi, dołączenie zegara LINA Master Clock wyraźnie podnosi jakość dźwięku – szczególnie podczas korzystania z wejść sieciowych lub USB.
Czy brak zewnętrznego zegara oznacza, że nie można cieszyć się muzyką? Oczywiście, że nie. Ale jeśli zależy nam na wyciśnięciu z systemu absolutnego maksimum – jeśli jesteśmy na etapie dopieszczania detali – LINA Master Clock jest naturalnym krokiem w stronę audiofilskiego perfekcjonizmu.
Zegar referencyjny LINA generuje sygnały Word Clock o częstotliwościach 44,1 i 48 kHz, cechujące się wyjątkowo niskim jitterem. Po ustawieniu DAC-a LINA Network na synchronizację z zegarem zewnętrznym, urządzenie automatycznie wybiera odpowiednią częstotliwość – będącą wielokrotnością częstotliwości próbkowania sygnału wejściowego. Przykładowo, dla sygnału 192 kS/s wybierany jest zegar 48 kHz.
Warto jednak zaznaczyć, że LINA Master Clock nie współpracuje z urządzeniami źródłowymi podłączonymi do wejść AES lub SPDIF DAC-a, ponieważ brak jest odpowiednich wyjść Word Clock, które mogłyby synchronizować zewnętrzne źródła, takie jak np. transport CD. W takich przypadkach należy po prostu wybrać odpowiednie wejście w DAC-u i ustawić tryb synchronizacji Audio Sync.
Zastosowanie zegara LINA pozwala DAC-owi zsynchronizować się z precyzyjnym sygnałem referencyjnym, co minimalizuje jitter i poprawia integralność czasową sygnału cyfrowego. Oddzielna obudowa zegara redukuje ryzyko zakłóceń i interferencji sygnału zegarowego. W połączeniu z DAC-em LINA, system zyskuje jeszcze wyższy poziom precyzji, a co za tym idzie – brzmienia.
Pod względem wizualnym zegar LINA wyróżnia się minimalistycznym designem – frontowy panel jest pozbawiony jakichkolwiek elementów poza subtelnym wskaźnikiem stanu w dolnej części. Światło ma barwę białą: w trybie uśpienia jest przyciemnione, a po uruchomieniu urządzenia – wyraźnie jaśnieje. Z tyłu znajdują się dwa wyjścia Word Clock – każde przypisane do jednej z dwóch dedykowanych częstotliwości, obsługiwanych przez niezależne oscylatory krystaliczne: jeden dla próbkowania 44,1 kHz, drugi dla 48 kHz.
Clocking: Zbliżenie na synchronizację
Każdy komponent cyfrowy potrzebuje zegara – niezbędnego do tego, by wiedzieć, kiedy dokładnie przetworzyć otrzymaną próbkę audio. Zegar pełni rolę cyfrowego sierżanta – utrzymuje wszystkie dane w perfekcyjnej synchronizacji względem osi czasu. Dotyczy to nie tylko samego układu DAC (jeśli jest stosowany), ale również innych elementów toru cyfrowego: zasilaczy impulsowych, układów sterujących, a także wszystkich pozostałych elementów odpowiedzialnych za konwersję sygnału z domeny cyfrowej na analogową.
Dokładność tego procesu ma kluczowe znaczenie dla końcowego efektu brzmieniowego. Jeśli DAC nie przekształci próbki dźwięku w precyzyjnie określonym momencie, usłyszymy zniekształconą wersję oryginalnego dźwięku – nawet jeśli pozostałe parametry systemu są bez zarzutu. Wahania w czasie konwersji (czyli jitter) sprawiają, że dokładne odwzorowanie przebiegu analogowego staje się niemal niemożliwe. Problem ten zyskuje na znaczeniu w przypadku sygnałów DSD, które operują z ogromną częstotliwością próbkowania – nawet rzędu megaherców – i są szczególnie czułe na błędy czasowe.
Im wyższa rozdzielczość materiału audio (np. DSD256 przy 22,5 MHz czy PCM przy 768 kHz), tym bardziej krytyczne staje się dostarczenie sygnału zegarowego o ekstremalnej precyzji. Właśnie dlatego zastosowanie wysokiej klasy zewnętrznego zegara referencyjnego – jak LINA Master Clock – może mieć ogromny wpływ na jakość odtwarzania materiału hi-res.
W praktyce każdy komponent toru cyfrowego – np. samodzielny transport CD i samodzielny DAC – zawiera wiele podzespołów, które muszą pracować w idealnej zgodności z przesyłanym sygnałem. Oczywiście większość DAC-ów korzysta z własnych zegarów krystalicznych, które kontrolują wewnętrzne operacje, ale nie mają wpływu na synchronizację całego systemu. I tu właśnie wchodzi w grę zewnętrzny zegar master – zapewniając wspólne odniesienie czasowe dla wszystkich kluczowych komponentów toru audio.
W prostych konfiguracjach zegar wewnętrzny DAC-a może wystarczyć. Jednak w bardziej zaawansowanych systemach, w których występuje wiele urządzeń cyfrowych – np. osobny transport CD oraz DAC – potrzebujemy czegoś więcej. Każde z tych urządzeń zawiera szereg komponentów, które muszą działać w perfekcyjnej synchronizacji. Do tego niezbędne jest niezależne, precyzyjne źródło zegarowe, które minimalizuje jitter – czyli zakłócenia czasowe wynikające z nieregularności w taktowaniu sygnału cyfrowego.
Jitter można porównać do cyfrowego odpowiednika szumu – choć nie jest to szum słyszalny bezpośrednio, jego obecność subtelnie rozmywa tonalność muzyki. Efektem może być mniejsza przejrzystość i szczegółowość brzmienia. To tak, jakby patrzeć na obraz przez lekko zabrudzone okulary: widać, ale nie do końca wyraźnie.
Układy zegarowe są bardzo czułe, a jak w całym świecie audio – im lepiej uda się odseparować i wyspecjalizować poszczególne funkcje systemu, tym wyższa jakość działania. Właśnie dlatego osobny zegar referencyjny – taki jak LINA Master Clock – stanowi istotny element systemu hi-endowego, zapewniający maksymalną precyzję synchronizacji i minimalizację zakłóceń czasowych.
Aby zobrazować to na przykładzie z analogowego świata: kiedyś amplitunery były urządzeniami „wszystko w jednym” – zawierały tuner radiowy, przedwzmacniacz z regulacją głośności i przełączaniem źródeł, korektor gramofonowy i końcówkę mocy. Można jednak osiągnąć znacznie wyższy poziom jakości, jeśli każdą z tych funkcji umieści się w osobnym urządzeniu – z własnym zasilaniem, ekranowaniem i układami optymalizowanymi tylko dla jednej roli. To nie znaczy, że nie da się zbudować dobrego „all-in-one”, ale jest to znacznie trudniejsze i wymaga kompromisów.
Analogicznie w systemie cyfrowym: wyodrębnienie funkcji zegara i umieszczenie jej w dedykowanym urządzeniu – takim jak LINA Master Clock – pozwala na znaczącą poprawę jakości całego systemu.
Jeśli uda się wydzielić zegar do osobnego urządzenia i powierzyć mu kontrolę nad timingiem wszystkich cyfrowych komponentów systemu – efekt jest jak przetarcie szkieł w okularach. Obraz staje się krystalicznie czysty i ostry. Obwody zegarowe są wyjątkowo wrażliwe na zakłócenia oraz – co szczególnie istotne – na temperaturę. Utrzymanie stabilnej temperatury wewnątrz złożonych urządzeń, takich jak odtwarzacz CD z wieloma obwodami i procesami, jest trudne. Dlatego izolowanie funkcji zegarowej w oddzielnym chassis ma wymiar nie tylko funkcjonalny, ale także termiczny.
Zegar referencyjny dCS LINA został zaprojektowany z myślą o absolutnej stabilności i niezawodności – niezależnie od tego, czy słuchamy muzyki z sieci, czy z lokalnych plików. Choć oferuje tylko dwa wyjścia Word Clock i nie umożliwia bezpośredniego sterowania zewnętrznymi źródłami cyfrowymi, takimi jak karta zegarowa w komputerze czy referencyjny transport CD, to w pełni obsługuje DAC LINA, zapewniając jego synchronizację na najwyższym poziomie.
Dzięki takiej architekturze nie występują zjawiska aliasingu, a sygnał cyfrowy zachowuje swoją pierwotną integralność. W systemie LINA wszystko działa z perfekcyjną precyzją czasową – to fundament osiągów, które sięgają granic tego, co cyfrowe audio może zaoferować.
Werdykt
dCS LINA robi wiele rzeczy... a teraz można do tej listy dopisać: „zrobić ogromne wrażenie na Drew Bairdzie”. Tak – LINA naprawdę mnie zachwyciła. Spędziłem kilka intensywnych miesięcy słuchając jej i poznając każdy aspekt systemu, a moje uznanie dla tej konstrukcji tylko rosło.
Celem dCS było stworzenie systemu transparentnego i neutralnego, który pozwoli słuchawkom pokazać swój prawdziwy charakter. Po przetestowaniu LINA z różnymi modelami mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć: udało się. DAC LINA, wzmacniacz słuchawkowy LINA oraz zegar referencyjny LINA Master Clock współpracują ze sobą w harmonii, dostarczając brzmienie realistyczne, naturalne, przejrzyste i szczegółowe – z energią i klasą, która pozwala wydobyć to, co najlepsze z każdej słuchawki i każdego gatunku muzycznego.
W połączeniu z naszymi kablami Dragon Audio – na przykład Black Dragon Power Cable dla stabilnego zasilania oraz Silver Dragon Premium Interconnect do połączenia komponentów LINA – otrzymujemy spójny i zoptymalizowany tor. W moim przypadku to zestaw, który świetnie radzi sobie z Americaną, ale też z klasyką, jazzem i akustycznym rockiem. LINA odnajduje się szczególnie dobrze w repertuarze bogatym w instrumentację i detale – tam, gdzie liczy się rozdzielczość, faktura i przestrzeń. To system z brzmieniem, o jakim marzy każdy audiofil.
To prawdziwy zestaw referencyjny dla najbardziej wymagających słuchaczy. Jeśli miałbym wskazać jakąkolwiek wadę, to jedynie brak przedwzmacniacza. Rozumiem, że dCS chciało w pełni skupić się na entuzjastach słuchawek, ale miło byłoby mieć możliwość podłączenia również monitorów biurkowych. Niemniej jednak to drobna uwaga, która w żaden sposób nie wpływa na moją ogromną sympatię do tego systemu.
dCS to firma, która doskonale rozumie wartość cierpliwości i dbałości o detale. Podczas mojej wizyty w ich fabryce w 2020 roku mogłem z bliska zobaczyć, jak wielkie zaangażowanie wkładają w proces tworzenia produktu referencyjnego. To niezwykle oddany zespół pasjonatów – wizyty u nich nigdy nie zapomnę. A teraz... wracam do słuchania.


